Norweska wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów Kari Bremnes cieszy się w Polsce estymą, od kiedy krytycy i audiofile zachwycili się albumem "Norwegian Mood". O dziwo, jest chyba jedyną utytułowaną skandynawską artystką, która dotąd u nas nie występowała.
Nowa płyta "LY" może się już tak nie podobać miłośnikom naturalnego brzmienia, bo sporo tu elektronicznie przetworzonych instrumentów. Ale nie zmieniają się dwa istotne czynniki: łagodny, kojący serca głos Kari i melodyjne kompozycje. Gościnnie gra tu robiący ostatnio furorę trębacz Arve Henriksen. Brzmienie jego trąbki przypomina trochę Nilsa Pettera Molvaera i powinno zainteresować zwolenników nu jazzu. Niestety, jazzowego feelingu na tej płycie mniej niż na wcześniejszych albumach. Kari Bremnes tworzy przyjazny sobie i nam klimat balladowych kompozycji z nostalgicznymi tekstami. Tak mi się wydaje, bo nie znam norweskiego. Tytuł płyty oznacza schronienie, osłonę - może przed ostrą, norweską zimą? Z pewnością zrobi nam się cieplej.
Marek Dusza
KIRKELIG KV/MULTIKULTI