Nie brak w muzyce duetów, które łączyłyby muzykę
jazzową i bossa novę, więc jeśli pojawia się premiera
następnego, zawsze patrzę z pewną nieufnością. Ważna jest również kwestia doboru repertuaru,
klasycy zostali wyeksploatowani do cna, ich znane tematy
stanowią sample do muzyki rapowej, trudno
również o nowe interpretacje znanych utworów.
A tu
niespodzianka. Laura Lopez Castro i niemiecki gitarzysta
Don Philippe nie tylko dobrze dobrali repertuar,
ale i stworzyli album, który wprawdzie stylistycznie
przypomina dokonania Joao Gilberto, czy Toma
Jobima, ale posiada wyraźną indywidualność, co na
pewno przy obecnym zalewie muzyki latynoskim nie
było łatwe.
Nie da się ukryć, że to zasługa Dona Philippe,
kompozytora, producenta i "dyrygenta" całego
przedsięwzięcia. Wprowadził on nie tylko elementy
bluesowe (Buscame), klasyczne bolero (Tu me acostumbraste)
ale i nie pozwolił na zbytnią ekstrawagancję
stylową, która mogłaby zburzyć nastrój panujący
na całej płycie. Nie bez znaczenia jest oczywiście charyzmatyczny
głos Laury Lopez Castro (na szczególną
uwagę zasługuje utwór Acabou Chorare).
To drugi album
berlińskiej artystki i wyraźnie dojrzalszy. Z niecierpliwością czekam na następny, zapowiada się bowiem
mroźna zima.
Tomasz Jakubowski
KARTEL MUSIC