Po rozpadzie tria Nilsa Petera Molvera, które dwa lata temu zaproponowało śmiały album "Baboon Moon" (niecodzienną fuzję jazzu i progresywnego rocka), norweski trębacz rozpoczął poszukiwania nowych klimatów w kooperacji z niemieckim elektrycznym klawiaturzystą Moritzem von Oswaldem, znanym z ambitnych produkcji techno. Jednakże spotkanie mistrzów nie upłynęło pod znakiem dyskotekowych rytmów i industrialnych efektów jako tło do wygładzającego tonu trąbki.
Peter Molvaer i Moritz von Oswald zaproponowali zupełnie wyciszony i minimalistyczny krajobraz muzyczny, gdzie rytm wyznacza niezwykle nisko schodzący syntezatorowy bas.
Zarówno efekty paramuzyczne, jak i liryczne linie trąbki akustycznej są budowane z wyrafinowaniem i niezwykłą starannością. Album niby zdominowała monotonia, pozornie mało się dzieje, a muzyka wciąga entuzjastów nietuzinkowej muzyki w swą ciemną otchłań niczym jakieś supersilne pole fizyczne.
Utwory są zróżnicowane zarówno rytmicznie, jak i pod względem faktury, ale ponieważ przechodzą gładko jeden w drugi, stanowią spójną całość. Płyta "1/1" przypomina klimatem wcześniejsze dokonania Jona Hassella, jednakże jest ona bardziej ascetyczna, a jej puls działa iście narkotycznie.
Cezary Gumiński
EMARCY