Ten album, nie wiedzieć czemu, jest znany niezwykle wąskiemu kręgowi fanów wybitnego basisty elektrycznego i akustycznego, jakim bez wątpienia jest Clarke. Niniejsze nagrania powstały w okresie transformacji grupy Return to Forever (grudzień 1972).
Po odejściu Flory Purim, Joe Farrella i Airto Moreiry, Chick Corea i Clarke mieli już w głowach nową wizję stylistyczną, próbowali różnych muzyków, czego bardzo udaną próbkę mamy tutaj. Album miał chyba kiepską promocję i nie zdobył należnej popularności, mimo że jest on prawdziwie pierwszym autorskim dziełem Clarke`a i to w gwiazdorskiej obsadzie.
Po ćwierćwieczu doczekaliśmy się wersji kompaktowej. Producentem jest Corea grający porywająco na fortepianie elektrycznym. Clarke gra głównie na kontrabasie, popisując się swym charakterystycznym drobieniem szybkich rytmów. Dość dyskretnie wypowiada się na gitarze sam Pat Martino. Rola śpiewnego fletu Arthura Webba pozostaje raczej drugoplanowa, natomiast daje o sobie znać dynamiczny Lenny White. Najbardziej zaskakująco wypada duet wokalny: startująca wtedy, młodziutka Dee Dee Bridgewater i zapomniany dziś, ale wtedy rokujący duże nadzieje, Andy Bey. Głęboki alt Bridgewater i może nawet głębszy tenor Beya pięknie się splatają; w tej formule nawet trudno znaleźć bardziej czarującą parę. Zagrano wyłącznie kompozycje Clarke`a, których forma jest wyraźnie ostrzejsza od dwóch pierwszych arcydzieł Return to Forever, lecz nie tak drapieżna jak trzeciego (metal) jazz-rockowego. Coś dla wszystkich fanów tej reaktywowanej grupy i samego Clarke`a.
Cezary Gumiński
VERTE/ UNIVERSAL MUSIC