Legendarny saksofonista Pharoah Sanders dawno nie uraczył nas nowym, własnym albumem. W pamięci mam jego koncerty na Warsaw Summer Jazz Days 1999 i 2011 oraz na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej i Erze Jazzu w Poznaniu.
Dwa lata temu pojawił się na nowej płycie organisty Joeya DeFrancesco, a teraz sensacją okrzyknięto jego wspólne nagranie z brytyjskim didżejem, twórcą muzyki elektronicznej, Samem Shepherdem, znanym bardziej pod pseudonimem Floating Points.
Kompozycje powstawały przez pięć lat, nagrań dziewięciu części suity "Promises" dokonano w Los Angeles, a smyczki London Symphony Orchestra dograno w Air Studios.
Sam Shepherd zasiadł przy klawiaturach akustycznych: fortepianie, klawesynie, czeleście; elektrycznych: Fender Rhodes i Hammond B3 oraz przy syntezatorach, tworząc szeroką paletę łagodnych, działających jak balsam brzmień.
Sanders zagrał metafizyczne frazy na saksofonie tenorowym niczym rozmarzony romantyk, a także przypomniał się w roli ekspresyjnego, free-jazzowego improwizatora, jak za dawnych lat. Minimalistyczny charakter suity tylko podkreślił moc saksofonowych medytacji.
Powtarzająca się w wariacjach sekwencja kilku dźwięków wprowadzi słuchaczy w stan ukojenia, tak dziś pożądanego. Można się od tej płyty uzależnić, nie zliczę, ile razy już jej słuchałem.
Marek Dusza
Luaka Bop