Z takim głosem Maria Neckam mogłaby zostać drugą Susan Vegą albo Eddie Brickell, ale wybrała jazzowy akompaniament i improwizację. Jej śpiew jest łagodny jak letnia bryza, zniewala, ujmuje, oczarowuje. Choć nie śpiewa łatwych piosenek, to jej głos sprawia, że jesteśmy w stanie zasłuchać się w najbardziej zawiłych wokalnych ewolucjach.
Do jazzowego śpiewania można podejść w sposób tradycyjny, czerpiąc inspirację ze swingu, bluesa, gospel lub eksperymentować. Urodzona w Austrii, mieszkająca w Nowym Jorku Neckam, wybrała tę ostatnią, trudniejszą drogę.
Jej trzeci album - "Unison", zawiera piętnaście piosenek, które sama skomponowała i zaaranżowała. Napisała także większość tekstów, w trzech wykorzystała poezje (Hafez, Rilke, Neruda). Właściwie to nie są zwykłe piosenki, a rozbudowane utwory, które rozwijają się w jazzowe improwizacje wokalistki i akompaniującego jej zespołu.
Ważną rolę pełni tu pianista Aaron Parks (z grupy James Farm), grają także: gitarzysta Nir Felder, basista Thomas Morgan i perkusista Colin Stranahan, słychać saksofony i trąbki, wiolonczelę. Album "Unison" jest kobiecą odpowiedzią na twórczość Kurta Ellinga i Marka Murphy`ego, wybitnych wokalistówimprowizatorów, niemających dotąd odpowiedniej klasy odpowiednika w piękniejszej połowie ludzkości. Teraz mają w uroczej Austriaczce, która zawiozła do Nowego Jorku wielki talent i europejską estetykę.
Marek Dusza
Sunnyside / Universal