Cesaria Evora była dla mnie przez lata symbolem artystki śpiewającej jedną piosenkę, choć na różne sposoby. Nowy album pokazał mi, jak bardzo się myliłem. Cesaria śpiewa dwie piosenki, jedną nostalgiczną, drugą radosną.
Tyle, że robi to z takim wdziękiem i klasą, że każda interpretacja jest inna. Zróżnicowane są też aranżacje. Kiedy miała za sobą skromny, kameralny akompaniament, jej płyty nużyły mnie po kwadransie. A nowej płyty wysłuchałem z zaciekawieniem do końca. Jaka jest przyczyna? Cesaria Evora się ożywiła, z wiekiem nabrała optymizmu. Nawet jeśli śpiewa tęskną pieśń "Vento de Sueste", wcale nie jest smutna, a ja kołyszę się do taktu. Natomiast przy otwierających album utworach "Serpentina" i "Verde Cabo di Nhas Odjos" chce mi się bujać. Ten drugi opowiada o miłości, jaką żywi do swej ojczyzny. W jej repertuarze pojawiły się typowo taneczne tematy, jak "Zinha" i "Tchom Frio". Natomiast nostalgia wyziera z piosenki "Sentimento", jakże by inaczej. Różnorodnych emocji na tej płycie nikomu nie zabraknie.
Marek Dusza
LUSAFRICA/SONY MUSIC