Już dziś odbędzie się pierwszy w Polsce koncert grupy IL Divo, która wystąpi w łódzkiej Atlas Arenie. Zespół zapowiada, że da z siebie wszystko.
Jarosław Galewski: W IL Divo jest was czwórka. Kto jest liderem?
David Miller: To nie tak. IL Divo to czterech kapitanów na tym samym statku.
Urs Bühler: Dobrze powiedziane. Poza tym, warto dodać, że mamy bardzo silne charaktery. Tak jest w przypadku każdego z nas i było jeszcze przed założeniem IL Divo. W związku z tym reszta raczej nie zniosłaby sytuacji, że jest pod wpływem jednej osoby. To nie w naszym stylu.
Nie powiecie mi jednak, że nigdy się nie kłócicie, skoro każdą piosenkę tworzą cztery silne charaktery.
Urs Bühler: A jednak powiemy, bo my się naprawdę nie kłócimy. Zawsze jest tak, że szukamy porozumienia i je znajdujemy. Jasne, że są sporne sytuacje, ale zawsze rozwiązujemy to rozmową. Kiedy dochodzi do pewnych kwestii, czasami trzeba podjąć męską decyzję i wtedy decydujemy większością. A jeżeli tak się nie da, to od czego mamy producenta? Czasami on podejmuje decyzję za nas.
David Miller: Sposób, w jaki zresztą tworzymy nasze piosenki, jest dość specyficzny. Wiele sprawdzamy i wiele elementów próbujemy dopasować na zasadzie, że głos jednego brzmi dobrze w tym momencie, a innego w innej partii utworu. Kiedy mamy ogólny kształt tego, co chcemy zrobić, wchodzimy do studia. Ustalamy, że jeden bierze pierwsze wersy utworu. Kiedy jesteś w środku, masz tak naprawdę autonomię, możesz robić, co chcesz. Na tej zasadzie do studia wchodzi każdy z nas.
Często kwestią do ustalenia jest to, ile głosów ma być słyszalnych w danym momencie. Czy ma to być głos jednego z nas, dwóch, a może wszystkich? Staramy się, żeby nasze pomysły były świeże, choć pewnych rzeczy nie da się nie powtórzyć, bo jest nas tylko czwórka. Kombinacji i tak jest całkiem sporo. Tak czy inaczej, jedyne spory dotyczą smaku muzycznego. Łączy nas jednak cel, którym jest nagranie jak najlepszego albumu. To pomaga.
Słyniecie z tego, że kochają Was kobiety na całym świecie. W związku z tym z całą pewnością spotykaliście się z różnymi wyrazami tego uwielbienia. Możecie opowiedzieć o najciekawszych historiach?
David Miller: Pod względem muzycznym nasze koncerty są dostępne dla każdego. Tak naprawdę IL Divo słuchają kobiety, mężczyźni, mogą to robić równie dobrze dzieci. Widzimy to zresztą doskonale. Są dzieci z rodzicami, które pewnie widziały IL Divo na ich płytach. Kiedy dorastają, zaczynaja przychodzić same na nasze koncerty. Na widowdni widać również dzieci w wieku od 6 lat, a także osoby starsze.
W tym wszystkim jest jednak dodatkowy element. Na scenie pojawia się czterech młodych, dobrze ubranych facetów, którzy świetnie się bawią i śpiewają romantyczne piosenki. To w jakiś sposób musi działać na kobiety! Przychodzi na nasze występy wiele pań, które reagują naprawdę emocjonalnie. Chcemy im dawać jak najwięcej radości i one to kochają, dlatego często wariują na naszym punkcie, krzyczą i często przychodzą na backstage po zakończonych koncertach.
Słyszałem też, że jesteśmy całkiem fajną odskocznią dla kobiet w średnim wieku, które są pochłonięte swoimi rodzinami, dziećmi i domowymi obowiązkami. Kiedy one przychodzą na nasze koncerty, podobno znów mogą poczuć się jak 19–letnie dziewczyny. Na tym chyba też polega nasza rola.
Podobacie się kobietom, ale siłą rzeczy one z pewnością podobają się również Wam. Gdzie IL Divo ma najpiękniejsze fanki?
David Miller: Dobre pytanie. Niech pomyślę...
Urs Buhler: Jesteś z Polski, prawda? Tam jeszcze nie byliśmy. To zresztą ciekawe i warto o tym opowiedzieć, bo naprawdę nie możemy się doczekać. Opowiem historię. Byłem w waszym kraju raz, w krakowskiej operze i w zasadzie do dziś pamiętam tylko jedno. Polki są naprawdę piękne! Nie wiem, czy najpiękniejsze na świecie...
David Miller: Jak to nie! Moja żona jest w połowie Polką, więc są zdecydowanie najpiękniejsze! Nie mam trochę wyjścia, muszę tak powiedzieć.
Urs Buhler: A mi trudno powiedzieć. Tak naprawdę nie chciałbym mówić w imieniu IL Divo, bo gdybyś porozmawiał z każdym z nas, to pewnie okazałoby się, że mamy zupełnie inny gust. Mój jest dość prosty, bo kocham wszystkie piękne kobiety. Gadam trochę jak Carlos, ale to prawda.
David Miller: A ja znajduję wielką przyjemność, kiedy patrzę na kobiety z takich krajów jak Japonia. Są po prostu pięknie. Nie chodzi tu nawet o to, że pociągają mnie pod względem seksualnym. Są wspaniałe i można na nie patrzeć z wielką przyjemnością. Ważna jest z całą pewnością ich wrażliwość i sposób zachowania. Poza tym, oczywiście Europa Wschodnia. Moja żona jest w połowie Polką i w połowie Ukrainką. Ta żeńska część Europy zdecydowanie do mnie przemawia.
Fanki z Waszych koncertów wychodzą na ogół bardzo zadowolene. A czy kiedyś było inaczej i daliście po prostu ciała?
Urs Buhler: Powiem coś innego i David od razu będzie wiedział, co mam na myśli: Valencia!
David Miller: Tak! Valencia! To jest niewiarygodna historia. Słuchajcie uważnie!
Urh Buhler: Więc jak pewnie się domyślasz, akcja działa się w Valencii. To był jeden z kolejnych koncertów, które graliśmy, ale... zostaliśmy oszukani. Przede wszystkim oszukana została publiczność. Zakontraktowano nas na około 50 minut. Słowem, nie był to pełny występ. Wiedzieliśmy, że to nie jest jeden z tych wielkich koncertów, ale postanowiliśmy śpiewać dla publiczności nieco dłużej, przez około 60, może 65 minut. Chcieliśmy dać ludziom coś ekstra.
Nie wiedzieliśmy tylko jednej szalenie ważnej rzeczy, że organizator promował to wydarzenie i sprzedawał je jako pełny, dwugodzinny koncert. Kiedy zeszliśmy ze sceny przekonani, że daliśmy publiczności coś więcej, tłum oszalał, był po prostu wściekły. Co więcej, to był koncert na świeżym powietrzu i musieliśmy z niego wyjechać, mijając po drodze tych wszystkich ludzi. Zeszliśmy ze sceny, wsiedliśmy do samochodów i po drodzie ciągle ktoś nas zatrzymywał. Musieliśmy przejechać przez tłum ludzi, który poczuł się oszukany.
David Miller: To trzeba było zobaczyć. Zatrzymywali nasze samochody, walili w szyby i krzyczeli, że mamy oddać im pieniądze! Musieliśmy przejechać kilkaset metrów a zajęło nam to prawie 45 minut. Wow. To było niezłe przeżycie.
Zapewniam, że we wrześniu w Polsce wszystko będzie zorganizowane zdecydowanie lepiej.
To świetnie! Zapraszamy polskich fanów! Nie możemy się naprawdę doczekać. Naprawdę bardzo chcemy się z Wami spotkać! Fani z Polski byli już na naszych innych koncertach w Europie, które odbyły się na początku tego roku. Ich entuzjazm był naprawdę ogromny. Nie możemy doczekać się kolejnego spotkania i już teraz na nie zapraszamy! Do zobaczenia!
Rozmawiał: Jarosław Galewski
Wywiad prezentujemy dzięki uprzejmości agencji Prestige MJM.