Nigdy nie jest łatwo kontynuować swoją karierę muzyczną po podjęciu decyzji o nagraniu albumu koncepcyjnego, zwłaszcza jeśli odniósł on sukces.
The Decemberists mogło ulec pokusie i kontynuować podróż tym szlakiem, wyznaczając sobie kolejne cele, być może nagrywając odradzającą się ostatnio rock operę. Zamiast tego, wrócili do korzeni, wydając album "The King Is Dead".
Długi okres produkcyjny został zastąpiony prostym, naturalnym brzmieniem, momentami wyrażanym nawet przez klimat country. Swój udział ma w tym także instrumentarium, które w przypadku "The Hazards Of Love" było zdecydowanie bardziej eksperymentalne. Sam zespół zapowiadał "The King Is Dead" jako mocno inspirowane twórczością R.E.M., czego teraz w żaden sposób nie mógłby się wyprzeć. Dziesięć kompozycji przyciąga uwagę dzięki wysokiej dynamice - opozycyjnej do progresywnej przeszłości Amerykanów. Zwyczajność i prostota zadziałały tym razem na korzyść zespołu, dla słuchaczy płyta ta będzie powiewem świeżości i odskocznią od ambicjonalnych, ostatnich jego wydawnictw.
M. Kubicki Rough Trade