Nie tak dawno ukazała się płyta intrygującego kobiecego tria Neko Case-k.d. lang-Laura Veirs. Wprawdzie wszystkie trzy panie udzielały się na niej jako wokalistki i autorki, ale to właśnie do najmniej znanej w tym gronie Laury Veirs należały pierwsze skrzypce. To głównie dzięki jej kompozycjom album nabrał urokliwego, kobiecego charakteru.
Opromieniona splendorem i pochwałami, jakie płynęły pod jej adresem, wydała właśnie swój dziesiąty solowy album. Choć artystkę próbuje się wcisnąć do przegródki z napisem folk, to wszelkie takie klasyfikacje nie wypełnią w całości zawiłej twórczości Amerykanki.
Jej zainteresowania wykraczają znacznie poza ramy jednego stylu, bo z powodzeniem tworzy melodyjne, niemal popowe piosenki, nu country’owe utwory i indie rockowe ballady. Jej twórczość cechuje duża muzykalność i liryzm, stąd częste porównania do Joni Mitchell.
Album "The Lookout" zachwyca naturalnym pięknem akustycznych brzmień i dźwięcznym głosem wokalistki. Laura Veirs w swoich songach zwraca uwagę na ulotne piękno życia, przestrzega przed popadaniem w samozadowolenie. Odnosi się do tego, co się dzieje wokół niej, do chaosu po wyborach w Ameryce i wciąż obecnych podziałów rasowych.
Laurę Veirs interesują także bardziej przyziemne sprawy, jak choćby wychowanie dzieci. Jak podkreśla, "The Lookout" to ścieżka dźwiękowa jej życia.
Grzegorz Dusza
BELLA UNION/PIAS