Po koncercie bożyszcze smooth jazzu, saksofonisty Kenny`ego G w Sali Kongresowej, miałem niesmak. Był to show pełen chwytów pod publiczkę. Sala bawiła się dobrze, a ja nie. Cóż, kiedy takie koncerty i płyty sprzedają się lepiej niż te z ambitną muzyką. I ja lubię posłuchać smooth jazzu, ale tego w lepszym wydaniu, jak choćby saksofonisty Boneya Jamesa. Chociaż jemu media przyczepiły inną metryczkę - urban jazzu. Czym to się różni od smooth - nie wiem. Może jest bardziej rytmicznie?
Najnowsza płyta saksofonisty Boney`a Jamesa przez osiem tygodni była na pierwszym miejscu notowań Billboardu w kategorii Contemporary Jazz, a konkurencja tu jest ostra. Dotarcie do 21. miejsca listy R&B, to jeszcze większy sukces. Nie dziwi mnie to, bo płyta jest świetna. Na tle innych smooth jazzowych produkcji wyróżnia się różnorodnymi aranżacjami, dobrym tempem i zadziornym brzmieniem. To album, który chętnie zabiorę ze sobą na letnią wycieczkę czy urlop. Po prostu od pierwszych akordów pachnie przygodą.
Marek Dusza
CONCORD/UNIVERSAL MUSIC