Dwadzieścia jeden lat temu ukazał się debiutancki album "All of Me" geniusza organów Hammonda 17-letniego wówczas Joeya DeFrancesco. Swój talent połączył z pracowitością i pod okiem ojca Papy Johna DeFrancesco, również organisty, osiągnął niedościgniony dla innych poziom wirtuozerii.
Ale technika to nie wszystko. Joey DeFrancesco ma w sobie niespokojnego ducha jazzu, uwielbia koncerty i spotkania z różnymi muzykami. Jednak dwudziestolecie kariery uczcił w swoim stałym The Original Trio 5 marca w centrum kultury Kerra w Scottsdale, w Arizonie. Towarzyszyli mu: gitarzysta Paul Bollenback i perkusista Byron Landham. - Jesteśmy jak bracia - podkreśla Joey - graliśmy razem stale między 1990 a 2002 rokiem, to najlepsi muzycy, jakich spotkałem. Ta niewidzialna nić porozumienia objawia się w szalonych popisach improwizacyjnych. Joey DeFrancesco lawiruje niczym wyrafinowany akrobata na wysoko powieszonej linie, dostarczając nam emocji w każdym momencie. Połączenie standardów z oryginalnymi kompozycjami dało bogaty i różnorodny program. Ach, co to był za koncert!
Marek Dusza
HIGHNOTE/MULTIKULTI