Na młodego, krakowskiego pianistę, Kubę Płużka, zwróciłem uwagę w zespole nieodżałowanego kontrabasisty Zbigniewa Wegehaupta, a potem w bandzie wokalistki bluesowej Idy Zalewskiej na Warsaw Blues Night w Hybrydach. Sam twierdzi, że najlepszą szkołę dali mu: saksofonista Janusz Muniak i perkusista Arek Skolik.
Cztery lata temu Kuba Płużek dostał nagrodę indywidualną na festiwalu Jazz nad Odrą. Teraz debiutuje z własnym zespołem i albumem nagranym w sali koncertowej Uniwersytetu Fryderyka Chopina w Warszawie wyposażonej w stary, dobry sprzęt i wrażliwe uszy Kazimierza Nitkiewicza.
Agresywne, analogowe brzmienie od razu da się zauważyć w pierwszym utworze, dramatycznym "Ciążowniku". Otwiera go rockowy rytm perkusji Dawida Fortuny, także głównej siły napędowej NSI Quartet. Kiedy pojawiają się pierwsze akordy fortepianu Kuby Płużka, serce rośnie, bo czuję się tak, jakbym odkrył kolejny talent fortepianowy. Po chwili dzieje się jednak coś, co burzy pierwsze wrażenie.
Przeciągłe frazy saksofonu tenorowego Marka Pospieszalskiego są jak krzyk bólu i rozpaczy. I cokolwiek artyści mieli wzniosłego na myśli, producent powinien im odradzić takie rozwiązanie. Tym bardziej że po chwili saksofon brzmi równie drapieżnie, ale już rozumiem, co chce mi przekazać.
Kuba Płużek jest świetny w kolejnych swoich kompozycjach, w których zajmująco tworzy dramaturgię, ma sporo do powiedzenia w ciekawy sposób. Może następna płyta będzie w trio.
Marek Dusza
V RECORDS