Rozchwytywany przez ambitnych rockmanów perkusista realizuje co parę lat tytuły o ambicjach jazzowych w nobliwym wydawnictwie. Katche twierdzi, że ciągłe (zawsze celne) zmiany personalne zespołów, z jakimi nagrywa kolejne płyty, są jego świadomym wyborem.
Tym razem otoczyli go: trębacz Nils P. Molvaer, saksofonista Tore Brunborg i klawiaturzysta Jim Watson. Co ciekawe, Molvaer w znacznej mierze wypowiada się tu akustycznie i tylko w kilku utworach modyfikuje elektronicznie brzmienie. Brunborgiem, który potrafi być niezwykle dynamiczny i żarliwy w swych wypowiedziach, owładnęły nastroje liryczne.
Watson, pianista o skłonnościach minimalistycznych, za pomocą kilku zręcznie zestawionych nut na fortepianie lub organach potrafi znakomicie wykreować nastrój. Do tego lider wystukujący z pietyzmem transowe rytmy i mamy bardzo ciekawą, niemal unikalną, formę akustycznego, subtelnego jazz-rocka, którego słuchanie wciąga za dnia i da chwilę relaksu wieczorem.
Manu Katche należy do nielicznej grupy perkusistów potrafiących pisać niezwykle melodyjnie, nie eksponujac zbytnio pulsu rytmicznego. Najprawdopodobniej wynika to z tego, że zaczynał jako pianista, o czym też przypomniał na końcu krążka.
Cezary Gumiński
ECM / Universal