Płyta do słuchania i to wielokrotnego, tak określiłbym nowy album niemieckiego perkusisty, kompozytora i producenta Wolfganga Haffnera. Dodam, że do słuchania z przyjemnością i podziwem dla różnorodności aranżacji, uznaniem dla chwytliwych melodii.
Nie bez kozery Wolfgang Haffner zbiera liczne nagrody, w tym Jazz Echo 2010. Zaczynał u boku Alberta Mangelsdorffa, do dziś wziął udział w nagraniu ok. 400 albumów. Jest muzykiem wszechstronnym, a zdolności organizacyjne wykorzystał zapraszając kilka sław do studia. Tak powstał album, którego może słuchać każdy, bo blisko mu do popu.
Czego tu nie ma! Urokliwe akustyczne i elektryczne gitary Dominika Millera w temacie "Dom", zmysłowa trąbka skrzydłówka Tilla Brönnera w przebojowej balladzie "Here’s To Life", gitary Chucka Loeba, bas Nicolasa Fiszmana, klarnet Magnusa Lindgrena, słodki akordeon Götza Alsmanna i wokalizy w trzech utworach.
Muzyka ma dużo przestrzeni, jest melodyjna i rytmiczna, wciąga słuchacza w dramaturgię pojedynczych utworów i całego albumu. Zwykłe pomruki, bas barytonu Thomasa Quasthoffa tworzą z kompozycji "Melodia del viento" urokliwą przytulankę. Haffner zmiksował album na Ibizie, co miało wpływ na jego wakacyjny charakter.
Marek Dusza
ACT / GIGI