Ostatni koncert festiwalu WarsawSummer Jazz Days 2018 dała supergrupa Hudson, w której inne sławy przyćmiła gitara Johna Scofi elda. Ależ on ma ton, brzmienie, pewność siebie i logikę improwizacji, słuchać go można bez końca i to w nieustającym uwielbieniu.
Tym, którzy choć w pewnym stopniu podzielają mój zachwyt, polecam najnowszy album "Combo 66", by mogli upajać się gitarowymi akordami mistrza. Towarzyszy mu zgrabnie zestawiona ekipa studyjnych i scenicznych wyjadaczy: pianista/organista Gerald Clayton, basista Vicente Archer i perkusista Bill Stewart.
Dwa poprzednie albumy Johna Scofielda: "Past Present" i "Country For Old Man" zgarnęły statuetki Grammy dla najlepszych jazzowych albumów, a dodatkowo nagrodzono jego solówkę. Nowy album to "creme de la creme" gitarowego kunsztu Scofielda, który z wiekiem gra coraz ciekawiej dobierając nuty, których nikt by nie zagrał, a przynajmniej nie tak ujmująco. Gitarzysta, który gra 200 koncertów rocznie, wydał 49 albumów, a na dodatek jest wykładowcą, musi być tytanem pracy i geniuszem.
"Combo 66" zawiera zróżnicowany repertuar - od prostych, rozkołysanych bluesów, jak "Dang Swing", do zawiłych struktur harmonicznych, jak np. w "Uncle Southern". Co najważniejsze, to świetny jazz dla każdego, bo nawet mniej wymagający słuchacz będzie zadowolony.
Marek Dusza
Verve/Universal