Trafiłem kiedyś na zdjęcie z końca lat 60. reklamujące podróż liniami lotniczymi SAS. Uśmiechnięte, szykowne stewardesy serwowały paletę serów i wędlin, jak i luksusowe alkohole. Dlatego rozumiem przesłanie nowego albumu kanadyjskiego wokalisty Matta Duska, który często lata nad Atlantykiem.
– Zawsze fascynowały mnie czasy, kiedy podróżowanie było na najwyższym poziomie, każdy bilet był na pierwszą klasę, było mnóstwo miejsca na nogi, a pasażerowie mieli na sobie najlepsze ubrania. Idea, która przyświeca "JetSetJazz", to nostalgiczny powrót do lat, kiedy w powietrzu królowały linie lotnicze PanAm, a na ziemi - Frank Sinatra - zwierza się Matt Dusk.
Gdybym miał wskazać, kto najlepiej kontynuuje dzieło Sinatry, to na pierwszym miejscu postawiłbym Matta Duska. Na nowy album napisał dziesięć nowych piosenek do tekstów różnych autorów i zaaranżował je w stylu lat 50. i 60. W studiu towarzyszył mu 10-osobowy jazzowy big-band i orkiestra smyczkowa. To wystarczyło, by przywołać atmosferę Capitol Studios, w którą zawsze uśmiechnięty, emanujący pozytywną energią Matt wskoczył jak w skrojony specjalnie dla niego garnitur.
Świetnie wykonane, melodyjne i ekspresyjne piosenki jego autorstwa mają szanse stać się przebojami. W wersji deluxe otrzymamy trzy dodatkowe standardy.
Marek Dusza
Magic Records