Na pierwszym solowym albumie pianisty Macieja Tubisa znalazło się siedem kompozycji Krzysztofa Komedy, ale zagranych tak, że w najmniejszym stopniu nie przypominają znanych interpretacji.
Pierwszy raz usłyszałem Komedę w wykonaniu Tubis Trio na festiwalu poświęconym Komedzie w Karolinie, w siedzibie zespołu Mazowsze. – Zagraliśmy na żywca, "z buta", "Kołysankę" z filmu "Rosemary’s Baby", tematy "Nim wstanie dzień" i "Ballad for Bernt".
Mogło się wydawać, że mieliśmy "przegrane" te utwory, a przecież tak nie było. Były emocje i silny przekaz – powiedział mi później. Trio zagrało Komedę także w słynnym klubie Porgy & Bess w Wiedniu.
Solowych nagrań Maciej Tubis dokonał w swoim domu na doskonale nastrojonym fortepianie. W trzech utworach dodał elektroniczne barwy z syntezatora analogowego Sequential Prophet-6. Sugestywny efekt pogłosu dużej sali słychać w otwierającej album "Kołysance Rosemary".
Syntezator dodaje tu nastrój niepokoju kontrastując z lirycznymi akordami fortepianu. Maciej Tubis rozwija temat w nieprzewidywalnych kierunkach, co chwila wracając do melodyjnego tematu. – Obawiałem się, żeby nie stworzyć czegoś, co zostanie uznane za wtórne.
Dlatego sięgnąłem po syntezatory i nie bałem się nagrywania wielu ścieżek fortepianu – skomentował pianista. Tych nastrojowych interpretacji najlepiej słucha się wieczorem.
Marek Dusza
Audio Cave