Wciąż nie milkną zachwyty nad tegorocznym albumem Davida Bowiego "The Next Day", ale przecież ten artysta ma w dorobku całkiem pokaźną liczbę równie znakomitych płyt. Właściwie każdy jego album z lat 70. można określić jako wybitny. Każdy pozostawił ślad w muzyce, stając się wzorem dla wykonawców debiutujących w następnej dekadzie.
Równo 40 lat temu ukazała się płyta "Aladdine Sane". David Bowie był wówczas w momencie szczególnym, tuż po oszałamiającym sukcesie krążka "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and The Spiders From Mars". "Aladine Sane" nie zawiódł oczekiwań, docierając do pierwszego miejsca list sprzedaży w Anglii. Było to dzieło bardziej dojrzałe i różnorodne od poprzednika, świadczące o rozwoju artysty.
David Bowie był wciąż zafascynowany szorstko brzmiącym glam rockiem, w jego piosenkach znać było upodobanie do wodewilu i musicalu. W otwierającym album utworze "Watch That Man" oraz w zaskakującym coverze "Let's Spend The Night Together" słychać także inspiracje osiągnięciami The Rolling Stones. Z drugiej jednak strony bardzo czytelne są soulowe akcenty czy elementy jazzu, które pojawiły się za sprawą pianisty Mike’a Garsona.
Grzegorz Dusza
EMI