Zapewne niejedna osoba zaskoczona będzie kiedy dowie się, że zespół Meat Puppets za pół roku będzie świętował 30-lecie swojego istnienia. Ich historia może już być rozpatrywana jako samo życie, z takimi barwnymi (choć w mrocznej tonacji) sytuacjami jak pobyt w więzieniu czy wieloletnie uzależnienie od substancji niedozwolonych. Większość osób i tak kojarzy ich tylko z gościnnego występu w słynnym koncercie unplugged Nirvany, dzięki któremu dowiedzieliśmy się, że Kurt Cobain był ich fanem.
Po dłuższej przerwie w działalności, w ciągu trzech lat otrzymujemy drugi krążek Meat Puppets. Co ważne, jest to album lepszy od poprzedniego i najlepszy od 1994 roku, gdy ukazał się "Too High To Die". "Sewn Together" to kontynuacja stylu wypracowywanego od lat przez zespół, jaki bez wątpienia mieści się w kategorii rocka alternatywnego. Nie jest to już jednak rebelia taka jak kiedyś, co zresztą wyszło grupie na zdrowie.
Muzyki słucha się lepiej, bo na rzecz czasem na siłę wprowadzanych, psychodelicznych efektów, dźwięki nieoczekiwanie zyskały na ciężarze. To płyta dla ludzi dojrzałych, nie szukających awangardy, a konkretnego grania. Ma to jednak i swoje minusy. Konsekwencje są dość oczywiste: momentami "Sewn Together" wydaje się płytkie i banalne, niczym telenowela. Część zagrywek zdaje się być wstydliwa jakby Meat Puppets było nieopierzonym debiutantem. To jakby w opozycji do tego, że przecież tak my, jak i zapewne oni, zapomnieliśmy o ich bardziej punkowych korzeniach, gdy jako niedoświadczeni muzycy zachwycali nas swoimi pomysłami na granie.
Nowy krążek Meat Puppets to coś zdecydowanie dla fanów zespołu obserwujących jego karierę. Dla nich będzie to ciekawe doświadczenie i kolejny ślad w ich historii, który warto odnotować. Przypadkowi słuchacze będą mieli do czynienia "tylko" z solidną porcją grania braci, która trochę pewnie niesłusznie, ale zniknie w zalewie innych równie normalnych, jak i bardziej zakręconych produkcji jakich jest na rynku dość sporo. Podsumować "Sewn Together" można wobec tego tak: fajne, ale co z tego?
M. Kubicki
Megaforce