Faith No More jest z pewnością jedną z najoryginalniejszych formacji w dziejach rocka. Moja fascynacja grupą – podobnie jak pewnie dla wielu innych fanów tego gatunku – zaczęła się od utworu "Epic" z płyty "The Real Thing". Potem był jeszcze wspanialszy album "Angel Dust". Choćby dla tych dwóch płyt należy się im miejsce w rockowym panteonie.
Kilka lat temu Faith No More wrócili na scenę, ale wciąż nie było nowych nagrań. Zwlekali z ich wydaniem do czasu wygaśnięcia niekorzystnego kontraktu, którym byli związani. Wreszcie po osiemnastu latach mamy nową płytę o łacińskim tytule "Sol Invictus", co można przetłumaczyć jako "Niezdobyte słońce".
Wyróżnikiem grupy zawsze był permanentny eklektyzm i ten element pozostaje niezmienny. Można znaleźć tu dosłownie wszystko – od heavy metalu, przez funk, soul, psychodelię, hip hop po jazz. Dla Mike`a Pattona to żaden kłopot, bo on potrafi zaśpiewać operowo, rapować, soulowo pojękiwać, wydobywać dzikie odgłosy czy krzyczeć jak rasowy heavymetalowiec.
Klawiszowo-gitarowe brzmienie zespołu znamy już z poprzednich płyt i tu nie ma zaskoczenia. Na "Sol Invictus" przewagę zdobyły natomiast spokojne kawałki, z urokliwą balladą "Sunny Side Up" na czele.
Grzegorz Dusza
PIAS/MYSTIC