Czternasty album w dyskografii Depeche Mode był z pewnością najbardziej wyczekiwaną płytą tej wiosny. Także w Polsce, gdzie grupa ma rzeszę oddanych fanów kupujących w ciemno każdą płytę tego zasłużonego dla muzyki rockowej i tanecznej zespołu. "Spirit" z miejsca trafił u nas na pierwsze miejsce listy sprzedaży i zaledwie po trzech dniach miał już status Złotej Płyty.
W swoich poszukiwaniach Depeche Mode kontynuują kierunek, jaki obrali na płytach wydawanych w tym wieku. Brzmienie jest mocno stonowane, oparte zarówno na klasycznych syntezatorowych barwach rodem z lat 80., jak i generowanych komputerowo dźwiękach. Muzycy bardziej stawiają na rytm niż melodie, bardziej koncentrują się na budowaniu nastroju niż sileniu się na przebojowość.
Promujący "Spirit" utwór "Where's The Revolution" jest najbardziej depechowym numerem na płycie, zarazem najbardziej chwytliwym. Kraftwerkowskie brzmienia syntezatorów usłyszymy w "You Move". Ociężała bluesowa gitara rozbrzmiewa w "Poison Heart". Znakomicie wypadł "Cover Me". Rozpoczyna się jak ambientowy kawałek, by z każdą sekundą coraz bardziej wciągać bogatą paletą syntezatorowych dźwięków.
Tradycyjnie są na płycie utwory zaśpiewane przez Martina Gore'a ("Eternal", "Fail") – oba mocno wyciszone, refleksyjne, o hipnotycznym klimacie. Piosenki z albumu powinny sprawdzić się podczas występów na żywo, o czym polska publiczność będzie mogła się przekonać już niedługo, bo 21 lipca podczas koncertu na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Grzegorz Dusza
SONY MUSIC