"Free" to zupełnie inna płyta od wcześniejszych produkcji Amerykanina. W wieku 72 lat wciąż poszukuje i zaskakuje. Wprowadzeniem do niej jest krótki utwór tytułowy, w którym na tle ambientowych dźwięków syntezatora (Sarah Lipstate aka Noveller) i improwizującej trąbki (Leron Thomas), Iggy Pop niczym mantrę powtarza słowa "I wanna be free".
Z jazzem i elektroniką muzyk flirtuje w nastrojowym "Sonali", będącym kontynuacją poszukiwań Davida Bowiego zawartych na płycie "Blackstar". W "We Are The People" Iggy Pop recytuje wiersz innego zmarłego przyjaciela – Lou Reeda, a "Do Not Go Gentle Into That Good Night" to kolejna porcja poezji, tym razem Dylana Thomasa.
Na tym mało rockowym albumie zdecydowanie najbliższy rocka jest utwór "Loves Missing" z funkującą gitarą i niemal wykrzyczanym finałem. Zabawnie wypada "James Bond" z retro brzmieniem rodem z lat 60., który spokojnie mógłby trafić do filmu o przygodach agenta 007. Niewiele ponad pół godziny muzyki, a tak wiele się tu dzieje. Kolejna doskonała płyta dinozaura rocka.
Universal