Jan Pęczak po dziesięciu latach terminowania w T.Love zdecydował się nagrać album autorski. Przyświecała mu idea wielkich folkowych bardów, którzy akompaniując sobie na gitarze potrafili poruszać ludzkie serca i umysły.
Piosenki Jana Pęczaka nie mają tego ciężaru gatunkowego, ale z pewnością niosą za sobą wiele energii i pozytywny przekaz. Warszawski muzyk ma łatwość układania bezpretensjonalnych melodii, które świetnie nadają się do nucenia. Przywołuje przy tym takie postacie z historii polskiego rocka, jak Bogdan Łyszkiewicz, Marek Jackowski czy Tomasz Lipiński.
Choć Jan Pęczak nie posługuje się wyszukanym językiem literackim, to nie popada nigdy w banał. Nie jest też wybitnym wokalistą, ale dysponuje przyjemną barwą głosu, która sprawia, że chce się słuchać tego, co ma nam do powiedzenia. W prostocie jego piosenek jest dużo wdzięku i szczerości, trudno mu nie wierzyć.
Głównym instrumentem jest tu gitara akustyczna, wsparta sekcją rytmiczną oraz harmonijką. Jan Pęczak najwyraźniej chciał odpocząć od elektrycznego instrumentu i sięga po niego sporadycznie, jak w piosence "Wędrowcy przestrzeni" utrzymanej w duchu T.Love. "Jestem" to idealna płyta na czas pandemii, krzepiąca, dająca nadzieję i przywracająca wiarę w ludzi.
Grzegorz Dusza
Serce Muzy