Wydana dekadę temu solowa płyta Eddiego Vaddera "Ukulele Songs" wielu mogła zirytować, a na pewno rozczarować. On – tytan rocka i głos grunge’owego pokolenia – nagrywa album z folkowymi piosenkami na ukulele. Z najnowszym jego solowym dziełem nie powinno być już jednak żadnych problemów.
Jego dźwięczny i nośny baryton rozbrzmiewa na "Earthling" w pełnej krasie. Nie jest to jednak twórczość jednoznacznie kojarząca się z Pearl Jam. Takie kompozycje pozostawił pewnie dla macierzystego zespołu.
W "Long Way" niemal idealnie upodabnia się do Toma Petty’ego. W tym utworze na organach Hammonda zagrał Benmont Tench, który towarzyszył Petty’emu w grupie The Heartbreakers. Gości na albumie jest zresztą więcej. Za bębnami zasiadł Chad Smith z Red Hot Chilli Peppers, a na gitarach zagrał Josh Klinghoffer – także z Red Hotów.
Rewelecyjnie zabrzmiał rozpędzony "Try" z samym Steviem Wonderem na harmonijce ustnej. Bliski tradycyjnej piosence jest "Picture" z Eltonem Johnem na wokalu i przy fortepianie. W "Mrs. Mills" słychać Ringo Starra i dalekie echa "Sierżanta Pieprza" Beatlesów.
"Brother the Cloud" jest poświęcony Chrisowi Cornellowi i najbardziej przywołuje echa grunge’u. "Earthling" to różnorodny album, pokazujący wiele twarzy Eddiego Vaddera.
Grzegorz Dusza
Universal Music