19. solowy album Iggy’ego Popa powstał pod producenckim okiem Andrewa Watta, tego samego, który realizował płyty Posta Malone’a, Eda Sheerana, Justina Biebera, a przede wszystkim dwa ostatnie albumy Ozzy’ego Osbourne’a. Tak jak w przypadku Króla Ciemności, także u Popa udało mu się wskrzesić rockowy żar, wydobyć to, co najlepsze w jego twórczości. Tym łatwiej mu było, bo Iggy już dawno zerwał z nałogami i mimo swoich 76 lat zachowuje doskonałą formę i sylwetkę.
To Watt pomógł mu dobrać kompanów. Skład zespołu w dużej części pokrywa się z tym, który towarzyszył Osboure’owi. Na gitarach zagrali Dave Navarro z Jane’s Addiction, Stone Gossard z Pearl Jam, Josh Klinghoffer (do niedawna w RHCP) i sam Watt. Do tego basiści Duff McKaggan (Guns N’ Roses) i Eric Avery (Jane’s Addiction) oraz perkusiści Trevor Barker (Blink 182), Chad Smith (RHCP) i niedawno zmarły Taylor Hawkins (Foo Fighters).
Ojciec chrzestny punk rocka udowadnia, że ten przydomek otrzymał nie bez podstaw. Album zdominowały utwory zagrane z rockowym pazurem, zgiełkliwe, surowe, jak "Frenzy", "Neo Punk" czy "Modern Day Rip Off". Ale znalazło się też miejsce dla nastrojowego "Morning Show", częściowo deklamowanego "New Atlantis" czy wzbogaconego o syntezatory "Strung Out Johnny".
Grzegorz Dusza
Atlantic/Warner