Przechadzając się po ulicach metropolii tego świata niejeden z nas natknął się na solistę lub muzykującą na chodniku grupę, których wysoki poziom wykonawczy wprawiał w zdumienie. To wrażenie jest bodaj najsilniejsze w centrum Nowego Jorku, gdzie dziesiątki muzyków produkuje się na ulicy i to nie tylko, aby zarobić na utrzymanie, ale także zwrócić uwagę przechodniów na niekiedy bardzo odkrywczą formę prezentacji, jakiej nie można doświadczyć w środkach masowego przekazu czy nawet na koncercie.
Właśnie dekadę temu producent muzyczny i filmowy, Mark Johnson, doznał olśnienia, gdy zafascynował go duet muzykujących mnichów przy wyjściu z nowojorskiego metra. Wtedy zrodziła się pionierska idea, aby z fragmentów ulicznego grania przez różnych wykonawców poskładać całe piosenki, których melodie i słowa są dobrze znane na całym świecie. W pierwszej fazie powstał film (w 2004 r.), w którym zaprezentowano ulicznych muzyków z Nowego Jorku, Nowego Orleanu i Los Angeles. Pozytywne reakcje zachęciły Johnsona do rozszerzenia projektu na cały świat.
Na festiwalu filmowym w Woodstock 2008 dokument będący owocem ponadtrzyletnich wędrówek po globie z mikrofonem i kamerą, a zatytułowany "Playing for Change: Peace Through Music", otrzymał nagrodę publiczności. Fragmenty filmu można zobaczyć na krążku DVD, natomiast CD zawiera 10 utworów zagranych i zaśpiewanych w najrozmaitszych konfiguracjach przez setkę wykonawców z pięciu kontynentów. Wielki świat profesjonalistów reprezentują na moment Bono i Bob Marley, ale reszta artystów to uliczni grajkowie i wokaliści, dla których muzyka to nie tylko kilka groszy, lecz nieodparta wewnętrzna potrzeba życiowa. Nie należy więc surowo oceniać poszczególnych fraz, w których dany artysta zabrał głos, bo on czynił to najlepiej, jak potrafił, ale z niewyobrażalną pasją i ekspresją, której coraz częściej brak wpadającym w rutynę gwiazdom estrady.
Gdy słuchamy piosenek śpiewanych przez reprezentantów nawet wrogich sobie nacji, nieodparcie nasuwa nam się stara mądrość, że polityka tylko dzieli świat, muzyka zaś łączy, a nawet naprawia. Pomimo że aktualnie część wykonawców występuje na festiwalach jako jedna formacja, nagrania na kompakt powstały w terenie drogą nakładek na przenośne rejestratory wielośladowe i potem zostały doskonale zmiksowane przez Johnsona, który ma ucho do muzyki i smykałkę do techniki, za co należą mu się gromkie brawa.
Nagrania metodą korespondencyjną robią oczywiście od lat profesjonaliści, ale dokonać tego samego z ludźmi nieraz z bardzo ubogich stron, nie mającymi na co dzień do czynienia z techniką studyjną, jest wielkim sukcesem nie tylko zespołu producenckiego, ale wszystkich, którzy jednym uniwersalnym głosem zaśpiewali: "Stand by Me", "One Love", "Biko", "Talkin’ bout a Revolution", "Love Rescue Me" czy "Change Is gonna Come". Kto był na Ulicznym Festiwalu w Gliwicach mógł zobaczyć film, innym pozostaje tylko ta płyta, z poruszającą atmosferą ewenementu.
Cezary Gumiński
HEAR MUSIC / UNIVERSAL MUSIC