Tęsknię za audycjami Marcina Kydryńskiego, w których prezentował dobry jazz. Teraz pozostało mi jego "Stare radio" grające mistrzów improwizacji sprzed lat i muzyka świata prezentowane w niedzielnej audycji "Siesta".
Jest jeszcze festiwal w Gdańsku, gdzie na przełomie kwietnia i maja pojawiają się odkryci przez Marcina artyści z najdalszych zakątków globu. W tym roku gwiazdą festiwalu była Melody Gardot. Obaj darzymy ją bezgraniczną miłością, choć z satysfakcją podkreślę, że to ja odkryłem ją wcześniej, zanim jeszcze dystrybutor pomyślał o ściągnięciu jej płyt.
Jej piosenki otwierają i zamykają album. Jak zawsze, subtelnie zmysłowa potrafi poruszyć zatwardziałe serca, a tym wrażliwym zapewnia jedyne w swoim rodzaju chwile uniesienia. Ale i gwiazdy zza "siedmiu gór i siedmiu lasów" nie pozostawią nikogo obojętnym.
Polecam seksowną, roztańczoną Lurę z Cabo Verde, przeniesioną prosto z lizbońskiej kafejki Cuca Rosetę, nostalgicznego Jehro, rozpaloną afrykańskim słońcem Fatoumatę Diawarę i zachrypniętego Bongę. Rozczula mistrz fado Camane, czar bossa novy roztacza zachwycający Marcio Faraco, nastrojowe "Noce nad rzeką" śpiewa Anna Maria Jopek z Camane. Doskonała płyta na lato.
Grzegorz Dusza
UNIVERSAL