Nautilus, zwany też przez potomnych Nautilusem Wielkim albo Nautilusem Pierwszym, jest władcą oferty B&W obłędnie fanatycznym i bezkompromisowym. Jego projektantem był Laurence Dickie, który ogarnięty głośnikowymi ideami, dostał od firmy pełną swobodę i korzystał z niej bez skrupułów.
Lata osiemdziesiąte, kiedy przymierzano się do Nautilusa, to okres największego postępu w dziedzinie głośników i zepołów głośnikowych, poszukiwań, zupełnie nowych rozwiązań, epoka eksploracji. Dzisiaj raczej eksploatacji owszem, doskonali się pomysły, które zostały uznane za najbardziej udane, ale znacznie rzadziej widzimy eksperymenty.
Na przykład obudowy dzisiaj zdominowane w 99% przez system bass-reflex, podczas gdy kilkanaście lat temu można było spotkać różne odmiany linii transmisyjnych i systemów pasmowo-przepustowych; wielu konstruktorów za punkt honoru brało sobie tworzenie czegoś oryginalnego nie tylko w sferze architektonicznej, która dzisiaj zdominowała myślenie wielu firm (w poszukiwaniu klienta, który na pewno widzi, a może wcale nie słyszy...).
A wtedy większość konstrukcji była na zewnątrz brzydka, ale piękna innowacyjnymi rozwiązaniami. B&W Nautilus może być chyba uznany za symbol ówczesnych poszukiwań, jednocześnie jednak łącząc niezwykłą technikę z niezwykłym kształtem. Główni bohaterowie tej techniki to:
- Linia transmisyjna
- Układ czterodrożny
- Aluminiowe membrany
- Aktywne zwrotnice
W praktycznych realizacjach zwykle przekształcająca się w częściowo wytłumioną obudowę labiryntową gdzie z wylotu labiryntu promieniowana jest fala pochodząca od tylnej strony membrany ale w swojej najczystszej postaci mająca służyć do całkowitego wytłumienia tej fali.
Czyż fali od tylnej strony membrany nie wytłumia prosta obudowa zamknięta? Tak, ale nie robi tego tak, jak byśmy sobie życzyli. Po pierwsze zmienia parametry pracy głośnika, dodając podatność powietrza w obudowie do podatności jego zawieszeń, po drugie jest czuła na pasożytnicze rezonanse, groźne zwłaszcza, gdy fala po odbiciach wewnątrz obudowy uderza od tyłu w membranę (choć ten sam problem dotyczy obudów bass-reflex).
Celem jest więc stworzenie obudowy, która całkowicie i bezboleśnie pochłonie energię tylnej strony membrany. Może to być długa, lekko wytłumiona rura, która transmitując energię tylnej strony membrany, stopniowo i powoli będzie ją wytłumiać, aż w pewnej odległości od membrany z energii tej już nic nie zostanie; jednocześnie sam głośnik nie odczuje tego procesu wytłumiania i w ogóle istnienia obudowy powietrze w obudowie nie będzie zachowywało się jak "poduszka", na sposób obudowy zamkniętej, żadna fala wyekspediowana do tyłu nie wróci do membrany, nie powstaną żadne zjawiska rezonansowe, jakie mają miejsce również w obudowach labiryntowych.
Ach, żeby to było możliwe. Podobno jest, i podobno właśnie Nautilusowi to się udało.
Bowers&Wilkins Nutilus - głośniki
W dodatku aż cztery razy wszystkie jego głośniki są zainstalowane w liniach transmisyjnych. Tutaj trzeba przyznać Nautilusowi nie tylko prymat ilościowy (nie ma drugiej konstrukcji z taką liczbą niezależnych linii transmisyjnych), ale i pionierstwo koncepcji wcześniej linię transmisyjną brano pod uwagę tylko jako obudowę dla głośnika niskotonowego, co notabene jest największym wyzwaniem, ze względu na konieczne wymiary.
Wytłumianie fal od tylnych stron membran głośników średniotonowych i wysokotonowych traktowano gdzie indziej, dawniej i dzisiaj, jako zadanie dość prozaiczne i niewymagające takich wysiłków. Ale Laurence Dickie był nieubłaganie konsekwentny skoro linia transmisyjna może być dobra dla wytłumiania fal niskich częstotliwości, dlaczego nie stosować jej i dla wyższych zakresów?
W dodatku będzie to łatwiejsze niż w przypadku niskich tonów długość linii i problemy z wytłumieniem są proporcjonalne do długości fali. A fale wysokich częstotliwości są znacznie krótsze niż niskich. Nawet biorąc częstotliwości wcale nie z samych skrajów pasma fala 10kHz jest sto razy krótsza od fali 100Hz!
Rozumując w ten sposób, dochodzimy do wniosku, że linia transmisyjna dla głośnika wysokotonowego może być około 100 razy krótsza niż dla głośnika niskotonowego. Spoglądamy na Nautilusa i pytamy, dlaczego nie jest?
Wyjaśnijmy, że nie istnieją ścisłe wzory określające konieczną dla całkowitego wytłumienia fali długość linii transmisyjnej. Trudno zakładać, że linia transmisyjna dla głośnika wysokotonowego w Nautilusie jest tak długa, jak jest, tylko dla ozdoby; jeżeli więc jej długość jest optymalna, i jednocześnie jeżeli linie powinny wydłużać się wprost proporcjonalnie z falami, które mają wytłumiać, zauważmy, że linie kolejnych głośników B&W Nautilusa, chociaż coraz dłuższe, są jednak zbyt krótkie, aby taki warunek spełnić.
Linia dla głośnika niskotonowego została zwinięta, przez co cała konstrukcja ma "kompaktowe" wymiary (ale przez bardzo duże K), a rzeczywista długość tej linii wynosi około 4 metrów. Ale to tylko niecałe 10 razy więcej, niż linia dla głośnika wysokotonowego, a nie postulowane 100 razy więcej... Jak widzimy, każda tuba zwęża się do tyłu.
Dzięki temu tłumienie może być skuteczniejsze, a całkowite wymiary zmniejszone, ale nie w dowolnym stopniu. Można podejrzewać, że linia transmisyjna dla głośnika niskotonowego nie została zwymiarowana tak bezkompromisowo, jak dla głośnika wysokotonowego. Wskazuje na to jeszcze jeden ważny szczegół.
Trzy tunele głośników sekcji średnio-wysokotonowej mają otwarte wyloty. Otworki są małe, ale są. Natomiast spiralny labirynt dla głośnika niskotonowego jest zamknięty. Można by z tego wnioskować, że fale w tunelach głośników średnio-wysokotonowych nie zostały do końca wytłumione, więc muszą zostać wypuszczone, a fala od tylnej strony membrany głośnika niskotonowego została całkowicie zlikwidowana, więc tunel nie wymagał wentylacji.
Pierwsza część tego wniosku jest prawidłowa nawet długi tunel nie wytłumi fali całkowicie, ale jeżeli do oddania pozostaje bardzo niewielka energia, korzystniejsze jest otwarcie tunelu energia ta jest na tyle znikoma, że promieniowanie z wylotu tunelu nie wprowadzi zakłóceń.
Jeżeli jednak energia ta jest duża, to otwarcie tunelu spowoduje na tyle silne promieniowanie z wylotu, że w istotny sposób będzie ono kształtowało charakterystykę wypadkową.
Tak działa większość "linii transmisyjnych", które faktycznie są w dużym stopniu obudowami labiryntowymi wykorzystującymi energię tylnej strony membrany, ale B&W Nautilus taki miał nie być. Nie mogąc dla głośnika niskotonowego zrealizować idealnej linii transmisyjnej i nie chcąc zgodzić się na labiryntowe rezonanse, zdecydowano się na obudowę... zamkniętą.
Owszem, ma ona wewnętrzną konstrukcję linii transmisyjnej, ale ostatecznie niewytłumiona do końca energia zostaje odbita od zakończenia tunelu. Zbudowanie idealnej linii transmisyjnej dla niskich tonów jest niemożliwe nawet przy wymiarach Nautilusa, wymagałoby konstrukcji być może dziesięć razy większej.
Ale chwała konstruktorom B&W za to, że stworzyli z pewnością najbardziej wyrafinowaną z obudów zamkniętych. Przecież sama obudowa zamknięta ma bardzo dobrą reputację, teoretycznie znacznie lepsze charakterystyki impulsowe niż obudowa bass-reflex.
"Zamknięta linia" B&W Nautilusa ma kształty idealne dla maksymalnej redukcji fal stojących, więc ostatecznie fakt, że nie jest idealną linią transmisyjną, nie zaprzecza podsumowaniu, że jest to prawdopodobnie najszlachetniejsza obudowa dla głośnika niskotonowego, jaką można stworzyć.
Mogą oczywiście występować niezależnie znamy przecież dwudrożne konstrukcje z głośnikami z membranami aluminiowymi i typowymi zwrotnicami biernymi, układy czterodrożne z zupełnie innymi membranami, itd.
Ale po przestudiowaniu materiałów dotyczących nie samego Nautilusa, ale konstrukcji Signature 800 okazało się, że jest ściślejszy, niż początkowo myślałem, związek między membranami aluminiowymi a liniami transmisyjnymi.
Wyjaśnienie tego związku w prezentacji Signature 800, który przecież ani membran aluminiowych, ani linii transmisyjnych (większej ich części) nie posiada, wynika z potrzeby "wytłumaczenia się" przez producenta, dlaczego w kolejnej referencyjnej konstrukcji porzucił najpoważniejsze atrybuty nautilusowości.
Otóż według opinii B&W, membrany aluminiowe są trudne w aplikacji nie tylko ze względu na wymagania co do filtrów (o czym za chwilę), ale i co do znajdującej się za nimi obudowy.
Tradycyjne obudowy bass-reflex, nawet tak solidne, jak typu Matrix (zastosowane w Signature 800), powodują odbicia fal i rezonanse, na które membrany aluminiowe są wyjątkowo czułe. Membrany aluminiowe są w takich warunkach pobudzane, wprowadzają podkolorowania, i generalnie mamy skórkę za wyprawkę.
Tylko starannie tłumione linie transmisyjne, przygotowane w formie eliminującej odbicia wewnętrzne, pozwalają uwolnić działanie membran aluminiowych od tych problemów.
Głośniki z membranami bardzo sztywnymi, o małym tłumieniu wewnętrznym, a takimi są membrany aluminiowe, wykazują się bardzo dobrymi charakterystykami przetwarzania, ale w relatywnie wąskich zakresach.
Poza nimi (a dokładnie powyżej częstotliwości, przy której membrana zaczynia się "dzielić"), charakterystyka staje się mocno poszarpana ostrymi rezonansami. Wymaga to stosowania precyzyjnie dostrojonych i skomplikowanych filtrów.
Zbudowanie takich filtrów typu biernego (cewki, kondensatory i rezystory elementy znane z prawie każdej zwrotnicy) jest możliwe, ale filtrowanie aktywne, czyli kształtowanie sygnałów dla każdego głośnika jeszcze przed jego wzmocnieniem, daje większą swobodę i prowadzi do lepszych rezultatów, bowiem operacje prowadzone są na sygnale niskopoziomowym, łatwiejszym do kształtowania.
Wprowadzenie zwrotnicy aktywnej wymaga uruchomienia niezależnych wzmacniaczy dla każdego głośnika, co oczywiście jest kosztowne, ale poza kolejnymi korzyściami akustycznymi daje dowód bezkompromisowego podejścia.
Znamy pojęcie bi-ampingu, czyli użycia podwójnego zestawu wzmacniaczy, tutaj należy je rozszerzyć do cztero-wzmocnienia, i jeszcze zwrócić uwagę, że typowy bi-amping, tri-amping itd., polega na dostarczaniu mocy do poszczególnych sekcji kolumny, do wejść jej filtrów biernych.
W Nautilusie moc z poszczególnych wzmacniaczy dostarczana jest bezpośrednio do zacisków poszczególnych głośników, a zwrotnica aktywna wprowadzona jest między przedwzmacniaczem a poszczególnymi końcówkami mocy.
Nieliczne w świecie domowego audio, nawet w obrębie hi-endu, aktywne lub częściowo aktywne zespoły głośnikowe zawierają konieczne wzmacniacze w obrębie swojej konstrukcji. Nautilus wymaga od właściciela zakupienia ośmiu końcówek mocy.
Identycznych, o mocy co najmniej 100W/6 omów każda. Nikt, kto nie kupił Nautilusów tylko dla ich wyglądu, nie zdecyduje się na zakup wzmacniaczy innych niż wysokiej klasy. Odpowiednia amplifikacja będzie więc bardzo kosztowna. B&W Nautilus powstał w czasach, gdy systemy wielokanałowe były w powijakach, nie było więc wielokanałowych końcówek mocy.
Przyzwoita amplifikacja była podobnym wydatkiem, jak same Nautilusy, należało bowiem kupić cztery końcówki stereo, o ile nie osiem monobloków. Dzisiaj sprawę można załatwić nieco taniej, kupując np. dwie wysokiej klasy pięciokanałowe końcówki mocy, i pozostawiając po jednym kanale niewykorzystanym (w taki sposób sami testowaliśmy Nautilusy).
Zastosowanie precyzyjnych filtrów aktywnych ułatwia minimalizację liczby "dróg" zespołu głośnikowego, umożliwiając maksymalne wykorzystanie każdego głośnika.
Z drugiej jednak strony mocno rezonujące membrany aluminiowe, a także łatwość strojenia filtrów aktywnych (gdy już się na taką koncepcję i zastosowanie multi-ampingu zdecydujemy), prowokuje do uruchomienia wielu wyspecjalizowanych sekcji i wykorzystywania każdego z głośników tylko w takim zakresie, w którym pracuje idealnie.
Nie ma to oczywiście z audiofilskim minimalizmem nic wspólnego, ale jak widać, może też funkcjonować audiofilski maksymalizm. Zresztą powtórzmy, że projekt Nautilusa pochodzi z czasów, gdy w modzie były konstrukcje nad wyraz rozwinięte. B&W Nautilus okazuje się tak trwały, ponieważ jest zarazem rozwinięty, jak i zwinięty...
Głośniki Nautilusa są dobrane bardzo proporcjonalnie. Kopułka wysokotonowa ma 25mm, średnio-wysokotonowa 50mm, nisko-średniotonowy 100mm, a niskotonowy 30cm. Wyglądają kosmicznie razem i z osobna, chociaż lekkim wzorniczym dysonansem jest płaska membrana średniotonowego.
Ładniej by wyglądała albo trzecia kopułka (chociaż nie znam 100-mm kopułek), albo bardziej typowy profil, taki jaki ma niskotonowy.
Argument, że płaska powierzchnia membrany jest w tym przypadku akustycznie najlepsza, przyjmuję jednak bez zastrzeżeń. Co ciekawe, chodziło przy tym nie o jak najlepsze charakterystyki samego głośnika nisko-średniotonowego, ale o zlikwidowanie wklęśnięcia w pobliżu głośnika średnio-wysokotonowego, które powodowałoby zakłócenie jego charakterystyki w okolicach 2kHz.
Pod płaską częścią membrany znajduje się konwencjonalna konstrukcja stożkowo kopułkowa, z cewką 50-mm. Do jej obwodu przymocowano płaską część, a do niej zawieszenie.
Głośnik niskotonowy ma cewkę 10-cm, i układ magentyczny ważący prawie 10kg. Zastosowane tak mocnego "napędu" skutkuje bardzo niską dobrocią układu rezonansowego głośnika, a wraz z zastosowaną obudową "zamkniętą linią transmisyjną", bardzo silnie tłumioną charakterystyką, o kształcie powoli zwiększającym swoje nachylenie.
Częstotliwości podziału to oficjalnie 220Hz, 880Hz i 3,5kHz. Będziemy mieli okazję sprawdzić to w laboratorium.
Na żadnym głośniku nie widać śladów jego przykręcania. Tym razem nie zastosowano środków maskujących, żaden głośnik rzeczywiście nie jest przykręcony. Wszystkie są zamontowane "na wcisk", oparte na silikonowych uszczelkach.
Ma to zapewnić całkowite odsprzęgnięcie od wibracji obudowy. Zastanawialiśmy się tylko nad sposobem wyjęcia jakiegokolwiek głośnika w razie jego awarii. Trudno wątpić, że jest to w ogóle możliwe, ale potrzebne są specjalistyczne narzędzia.
Kształt Nautilusa jest niezwykły, wynika z koncepcji linii transmisyjnych, które mają wytłumiać fale od tylnych stron membran, ale jest też wyjątkowo korzystny dla swobodnego rozpraszania fal promieniowanych przez przednie strony.
Nigdzie nie ma ostrych krawędzi, kształty są obszernie pozaokrąglane. Fale swobodnie opływają taką obudowę, a ewentualne odbicia rozkładają się równomiernie, nie wywołując między sobą a promieniowaniem bezpośrednim z głośników gwałtownych interferencji. Również pod tym względem Nautilus jest jedyny w swoim rodzaju nie znam innej konstrukcji tak doskonale uformowanej.
Skorupa ślimaka wykonana jest z 10-mm tworzywa epoksydowego, a powierzchnie zewnętrzne są polakierowane w sposób dający gładź, połysk i odporność na ścieranie. Nautilus występuje w trzech wersjach kolorystycznych srebrnym, czarnym i midnight blue, czyli w nieznanym mi z natury błękicie środka nocy. Pięknie chociaż Nautilusa mieć w takim kolorze.
Kształt B&W Nautilusa nie jest ślimaczy do końca. Brakuje mu ślimaczej "stopy", więc konieczne było dodanie stabilizującego cokołu. Tutaj projektanci poszli już na skróty. Przydałoby się coś bardziej finezyjnego w formie niż masywny prostopadłościan z ponurego granitu, który doskonale spełnia swoją funkcję podpory, ale nie jest żadną plastyczną kontynuacją samego Nautilusa. Nie twierdzę, że mam gotowy pomysł na ładniejszy cokół.
Jedyna w swoim rodzaju jest instrukcja, dostarczana wraz z Nautilusami. Najwięcej zdjęć (16!) dotyczy procesu rozpakowywania i podłączania. W komplecie dostajemy indywidualne charakterystyki przetwarzania wszystkich głośników tych egzemplarzy, które zostały zainstalowane wszędzie wzbogacone o charakterystykę "odstępstwa od wzorca".
Do tego mamy autentyczne podpisy kilku kontrolerów jakości. Sposób przygotowania Nautilusa do sprzedaży budzi najwyższy respekt. Chciałoby się, aby każda kolumna (nie tylko B&W) była tak traktowana, ale nie ma co ukrywać to też kosztuje.
Nautilus powstał ponad dziesięć lat temu, jako wówczas bezkompromisowa, szokująca i fascynująca konstrukcja pod każdym względem. Wielki Nautilus dumnie, ale stał jednak w miejscu, podczas gdy projektanci na całym świecie pracowali dalej.
Również konstruktorzy B&W nie spoczęli na laurach. Ich wysiłki nie miały z założenia stworzyć konstrukcji lepszej od Nautilusa ten jako wzorzec funkcjonować miał przez wiele lat i patronować powstawaniu tańszych modeli w całej ofercie firmy, która w miarę możliwości będzie czerpać z jego "idealnych" rozwiązań.
Najprawdopodobniej, jak już wspomniałem, miały powstać nieco mniejsze Nautilusy, ale skończyło się na serii Nautilus 800, która przedstawiona w roku 1998, wyznaczyła nieco inną drogę.
Sama nazwa serii podpowiadała, że jej modele będą korzystać zarówno z innowacyjności Ślimaka, jak i z konstrukcji dawnej serii Matrix 800, jeszcze starszej od Nautilusa. Jednak okazało się, że mają również wiele zupełnie nowych rozwiązań.
Konstruktorzy B&W badali przecież dalej wszystkie obszary, na których można doskonalić parametry i brzmienie, i nawet nie siląc się na poprawianie Nautilusa, mogli "przy okazji" odkryć nowe możliwości, z których Ślimak niestety jeszcze nie skorzystał, a mogą one być udziałem... nawet najtańszych konstrukcji!
Oto przykład właśnie wraz z modelami Nautilus 800, wprowadzono w głośnikach wysokotonowych nowy rodzaj zawieszenia dla aluminiowej kopułki nie z gumowej fałdki, ale z płaskiej pianki.
I dzisiaj, wraz z wprowadzaniem nowych modeli we wszystkich seriach, piankowe zawieszenie tweeterów widać już we wszystkich konstrukcjach, łącznie z najtańszymi w serii 300! A wzorcowy Nautilus pozostaje z zawieszeniem starszego typu...
Dlaczego go nie zmienią? Po pierwsze, z powodów technicznych pociągnęłoby to za sobą zmiany lawinowe, konieczność przestrojenia zwrotnicy, i to być może nie tylko w sekcji wysokotonowej, itd.
Po drugie, z powodów prestiżowych jeżeli B&W Nautilus był idealny, to i jest idealny, i taki pozostanie do końca swego żywota. Natomiast nowe konstrukcje B&W, tańsze i droższe, już bez takich ograniczeń mogą korzystać z nowych pomysłów.
Signature 800 powstało na 35-lecie B&W i pokazuje te wszystkie rozwiązania, które dzisiaj, a nie wczoraj, są największą chlubą firmy. I jest tego co niemiara. Signature 800 porzucił idealizm i piękne, ale trudne w zastosowaniu koncepcje Wielkiego Nautilusa, na rzecz rozwiązań praktyczniejszych starszych i nowszych. Układ aż czterodrożny? Po co.
Przy właściwym doborze przetworników wystarczy co najwyżej trójdrożny. Membrany aluminiowe? Przecież na średnie tony od dawna mamy doskonały kewlar. A dla niskich, trzeba przyznać, celulozowa pulpa z domieszkami, jest w zasadzie najlepsza.
Zwrotnica aktywna? Bez przesady. Z takimi głośnikami damy sobie radę zwrotnicami biernymi. I nie będziemy klientów straszyć koniecznością zakupu ośmiu końcówek mocy.
Obudowa typu linia transmisyjna? Tak naprawdę, dla głośnika niskotonowego nie udało nam się jej w Nautilusie stworzyć, a "tylko" obudowę zamkniętą o spiralnej strukturze wewnętrznej. Linia czy obudowa zamknięta, bez aktywnej korekcji nie uzyskujemy z takiej obudowy, przy przetłumionej charakterystyce, odpowiednio niskiej częstotliwości granicznej.
Zrobimy więc klasyczny bass-reflex, który przy dzisiejszych metodach strojenia, wspomaganych symulacjami komputerowymi, wraz z dobrymi głośnikami niskotonowymi o precyzyjnie dobranych parametrach, może dawać doskonałe rezultaty, godne kolumn najwyższej klasy.
Co więc zostało z Nautilusa w Nautilusach? "Tubka" dla głośnika wysokotonowego, czyli wytłumianie fali od tylnej strony kopułki w zwężającej się rurce. To chyba wszystko.
Wprowadzona w roku 1998 seria Nautilus pojawiła się w składzie: podstawkowe dwudrożne 805, i wolnostojące trójdrożne 804, 803, 802 i 801. W proporcjach i konfiguracjach głośników były one odzwierciedleniem dawnych modeli Matrix.
Największe 801 nadal mogą być nazywane "pralkami", ze względu na zastosowanie jednego potężnego (już 38-cm) głośnika niskotonowego, i mają status referencyjnego monitora studyjnego, tak jak dawniej Matrix 801, nieco mniejsze od nich 802 prezentują się już bardziej "domowo", bowiem sekcja basowa składa się w nich z dwóch głośników 22-cm, a obudowa jest znacznie węższa.
Tylko te dwa modele w serii osiągnęły najwyższy status, zdobywając specjalną obudowę dla głośnika średniotonowego opływową "głowę". Modele 803 i 804 mają głośnik średniotonowy zainstalowany już w głównej obudowie, razem z niskotonowymi (chociaż rzecz jasna w oddzielnej komorze).
Natomiast wszystkie modele mają głośnik wysokotonowy osadzony na samym szczycie. "Tweeter on the top" to hasło B&W znane jeszcze sprzed Nautilusa.
Dwa lata temu do tej serii dodano jeszcze trzy modele (cały czas pozwalam sobie nie wyliczać specjalnych głośników do kina domowego) największego Nautilusa 800, a także jego luksusową wersję Signature 800 i podobnie ekskluzywną wersję monitora 805, czyli Signature 805, który testowaliśmy na początku roku.
Już tylko patrząc na "osiemsetkę", i porównując ją do 801 i 802 widać, że konstrukcja ta była (nawet od początku) potrzebna. Bowiem do tej pory gotowi na zakup flagowego modelu serii musieli wybierać między teoretycznie najlepszą, ale w wymiarach niewygodną 801, a znacznie rozsądniejszą w wymiarach, choć już nie tak prestiżową 802.
W postaci Signature 800, a nawet tańszych Nautilus 800, dostarczana jest kolumna zarówno obiecująca jeszcze wyższy poziom techniczny i brzmieniowy, jak i prezentująca się niezwykle pięknie.