Zeppelin jest dużą stacją dokującą dla iPoda, która zawiera również wzmacniacz i niezłe głośniki. Kształtem Zeppelin rzeczywiście trochę przypomina sterowiec, choć jego obydwa końce są zdecydowanie ostrzejsze.
Stację stawia się na niewielkiej podstawce, która dobrze trzyma całą konstrukcję na stole. iPod wsuwany jest we wtyk ulokowany na solidnym metalowym pałąku. Wspomniany element jest na tyle sztywny, że nie ugina się podczas ręcznych operacji na samym iPodzie. Wszystko działa pewnie, każdy szczegół chwali się solidnością wykonania.
Do zdalnego sterowania iPodem nadzianym na pałąk służy pilot, na samym sterowcu znajdują się dwa przyciski - regulator wzmocnienia oraz włącznik sieciowy. Sterownik jest niewielki, przy jego pomocy można przerzucać ścieżki, ale nie sposób już wrócić do menu iPoda i wybrać inną płytę, gatunek lub wykonawcę.
Tę operację użytkownik musi wykonać w bezpośrednim kontakcie z iPodem. Niemożność dostania się do menu przez sterownik to poważna słabość. Jedynym wyświetlaczem systemu jest ten, który widzimy na iPodzie - to już łatwiej zaakceptować.
Ważne dla jakości brzmienia B&W Zeppelina są jego głośniki. Przywołanie do ich opisania legendy studia Abbey Road i referencyjnej serii 800 może się jednak wydawać lekką przesadą... Ale trzeba przyznać, że przetworniki użyte w tej stacji są naprawdę dobre.
Wysokotonowe to jednocalowe kopułki aluminiowe z tubką a'la Nautilus. Wysokotonowe zostały rozsunięte i znajdują się w najwęższych punktach obudowy Zeppelina, co jest bardzo słuszne, daje bowiem dwie korzyści i zarazem tłumaczy kształt całego urządzenia - tak ulokowane tweetery będą kreować szeroką scenę stereofoniczną i dobrze rozpraszać swoje promieniowanie.
Bliżej środka znajdują się przetworniki średniotonowe z dziewięciocentymetrowymi membranami z włókna szklanego (nie z Kevlaru!). Na środku pojawia się dwunastoipółcentymetrowy przetwornik niskotonowy, wspólny dla obydwu kanałów, pracujący więc jako minisubwoofer.
Głośniki z przodu przykryte są plastikową maskownicą z czarnym materiałem. Za to tylna część Zeppelina jest metalowa i błyszczy się, jak nie wiem co. Tam znalazły się dwa wyloty bas-refleks i kilka nader interesujących gniazd.
Menu iPoda możemy zobaczyć na telewizorze, do tego służą porty S-Video i kompozyt. Gniazdo minijack przeznaczone jest do podłączenia... sygnału optycznego - takiego standardu cyfrowej transmisji używa B&W Zeppelin. Jest również port USB. Szczerze mówiąc, brakuje ordynarnego wejścia sygnałem analogowym audio na gniazdo minijack, przenośnych urządzeń stosujących ten standard jest przecież prawdziwe zatrzęsienie.
Odsłuch
Można ironizować, że B&W dorabia ideologię do, w sumie, prostego urządzenia. Faktem jest jednak, że zastosowane rozwiązania owocują znakomitym dźwiękiem. Jak zwykle u B&W, nie jest to brzmienie łatwe czy efektowne.
Wyczuwamy twardość średnicy, która jest jednak znacznie bliższa neutralności niż gdzie indziej często spotykane rozmamłanie. Prezentacja ma dużą dozę analityczności, scena jest uporządkowana i przejrzysta.
Nie zaniedbano także dynamiki, którą system nie zieje w każdej sekundzie nagrania, ale która pojawia się we właściwych momentach. Wyrazista, błyszcząca góra jest też na tyle odpowiedzialna i wiarygodna, że odrobina metaliczności w niej zawarta nie zniechęca do dłuższego słuchania.
Bas jest doprawdy świetny i wcale nie dlatego, że mamy go dużo i nieustannie, przeciwnie - poskromiono wszelkie zapędy do ilościowej dominacji, za to podkreślono walory ataku i kontroli. Najniższe częstotliwości nie są obfite, ale uderzenie w wyższym podzakresie potrafi być bardzo ekspresyjne. Do muzyki Led Zeppelin nadaje się doskonale!
Zeppelin ustawiony na wprost słuchacza kreuje namiastkę naturalnej, szerokiej sceny muzycznej. System skierowany w inną stronę szybko traci ten walor, jednak brzmienie pozostaje dobrze zrównoważone i doskonale czytelne nawet z dużej odległości.