W latach 90. firma Musical Fidelity popisała się bardzo oryginalnym urządzeniem. Był to bufor lampowy X-10D, którego specyficzna forma obudowy sprawiła, że został nazwany Prosiaczkiem.
Teraz firma wraca do tamtego pomysłu, który pomimo upływu 30 lat pozostaje zarówno oryginalny, jak i użyteczny. Przynajmniej w niektórych sytuacjach i dla niektórych audiofilów.
Urządzenie to włączamy między odtwarzacz (CD, strumieniowy) a wzmacniacz. Nie jest to więc przetwornik C/A z lampowym wyjściem, ani przedwzmacniacz, ale tylko analogowy bufor na bazie pary triod 6922.
Przed nowym (jak i starym) Prosiaczkiem postawiono dwa zadania służące poprawie brzmienia. Pierwsze to dopasowanie impedancji źródła (odtwarzacza) i odbiornika (wzmacniacza). Przyjmuje się, że impedancja odbiornika powinna być co najmniej 10-krotnie wyższa od impedancji źródła, co zapewnia liniowość charakterystyk przetwarzania oraz zmniejsza wpływ parametrów kabli.
We współczesnym sprzęcie ten warunek jest jednak zazwyczaj spełniony; typowa impedancja wejściowa wzmacniacza (zintegrowanego) wynosi ok. 10–20 kΩ, impedancja wyjściowa odtwarzacza to ok. 100 Ω.
Twórcy Prosiaczka wyszli jednak z założenia, że można uczynić pracę źródła jeszcze bardziej komfortową, aplikując na wejścia X-Tube wyjątkowo wysoką impedancję – aż 470 kΩ; z kolei impedancja wyjściowa Prosiaczka jest ekstremalnie niska – zaledwie 33 Ω.
Drugi aspekt pracy X-Tube jest nie mniej oczywisty, chociaż bardziej kontrowersyjny. Chodzi o "zabarwienie" dźwięku na modłę układów lampowych. Na podobnej zasadzie działają lampowe bufory w niektórych odtwarzaczach, z tą jednak różnicą, że Prosiaczek nie eliminuje zasadniczych (tranzystorowych) układów w źródle, lecz dodaje do nich swoje "trzy grosze". Mogą one jednak poważnie zmienić brzmienie – jak wskazują wykonane przez nas pomiary, X-Tube nie żałuje harmonicznych, ale mają one korzystne, monotonicznie opadające spektrum.
Musical Fidelity X-Tube - odsłuch
Musical Fidelity X-Tube ma jedno wejście oraz dwa wyjścia RCA – lampowe i przeźroczyste (to drugie spięte "na krótko" z wejściem), co pozwala szybko eliminować jego wpływ w systemie, jak też ułatwia porównania (przy podłączeniu obydwu wyjść do różnych wejść wzmacniacza). Aby jednak były one rzetelne, należy utrzymać taki sam poziom wyjściowy.
Zgodnie z firmowymi danymi, wzmocnienie X-Tube wynosi 1 dB i można by przyjąć, że jest to różnica na granicy percepcji słuchu. Przed rozpoczęciem prób postanowiłem zweryfikować tę informację i okazało się, że wyjście "lampowe" gra… ciszej, chociaż tylko o 0,7 dB, więc nadal można ten czynnik w porównaniach pomijać.
Wpływ toru lampowego jest łatwy do wychwycenia i zgodny z oczekiwaniami. Brzmienie jest cieplejsze, bardziej gęste i plastyczne w zakresie średnicy, na górze nie gasi jednak blasku ani szczegółów, a bas nie traci animuszu ani kontroli. Pozorne źródła stają się większe, scena jest ciaśniej zagospodarowana.
Musical Fidelity podpowiada, że X-Tube poradzi sobie nie tylko wpięty między źródło ze stałym poziomem a integrę, ale też między źródło z regulowanym poziomem a końcówkę mocy.
W takim wypadku może się jednak pojawić niewielki szum (którego źródłem jest sam Prosiaczek), choć będzie to zależeć od parametrów (czułość, wzmocnienie) końcówki mocy. Tego zjawiska nie odnotowałem w podstawowej konfiguracji – odtwarzacza i wzmacniacza zintegrowanego.
Nie jest to typowy apgrejd, o którym można napisać, że wszystko poprawia, lecz fajne, przecież niedrogie urządzenie, wyraźnie modelujące brzmienie i dające użytkownikowi nieiluzoryczny wybór.
Autor: Radek Łabanowski