- Od Wayne`a Shortera nauczyłem się startować od niczego, on to nazywa "zero gravity", i nie obawiać się błędu, korzystać z szansy i z wiarą iść po linie - zwierzył się perkusista kwartetu Shortera Brian Blade, który wydał właśnie czwarty album swojego zespołu The Fellowship Band.
Cztery albumy w 16 lat, bo "Fellowship" ukazał się w 1998 r., to niewiele, ale każdy jest inny i wszystkie zasługują na uwagę. Z zespołu odszedł gitarzysta Kurt Rosenwinkel, zajęty zapewne własnymi projektami, ale występują teraz dwaj nawet ciekawsi wirtuozi gitar: Marvin Sewell i powracający do zespołu Jeff Parker.
Ważne miejsce obok lidera zajmuje pianista Jon Cowherd. To on otwiera "Landmarks" zadziwiającym tematem "Down River" wykonanym na mellotronie. Trio: szurający szczoteczkami bębny i czynele Blade, kontrabasista Chris Thomas i Cowherd intonują ujmującą melodię tytułowego "Landmarks". Kiedy dołącza saksofon sopranowy Melvina Butlera, temat zamienia się w liryczną balladę.
Po chwili miód wlewa w serca klarnet basowy Myrona Waldena. To utwór kształtujący nastrój i brzmienie całego albumu, niezwykle poetyckiego, są tematy krótkie, jak "State Line" czy "Shenandoah" i epickie, z rozbudowanymi improwizacjami prowadzącymi w nieodkryte rejony, jak "Ark.la.tex" i "Farewell Bluebird". Fascynujący album, jakże inny od tego, czego słuchamy na co dzień.
Marek Dusza
BLUE NOTE/UNIVERSAL