Ponieważ prowadzenie dużego składu jest sprawą organizacyjnie i finansowo trudną, stąd kwartet Bley tylko co pewien czas pączkuje do rozmiarów big bandu, dając wybitnej kompozytorce i aranżerce możność operowania większą ilością instrumentalnych barw i tworzenia bogatszych harmonii. Właśnie doczekaliśmy się nowej porcji kompozycji wykonywanych w znakomicie poszerzonym składzie.
W roli solistów, sypiąc pomysłami, występują: Gary Valente - puzon, Lew Soloff - trąbka, Andy Sheppard - saksofon tenorowy, Steve Swallow - bas i liderka - fortepian. Kompakt zawiera koncertowy występ formacji w Paryżu sprzed dwóch lat. Jakość techniczna nie gorsza od studyjnej, a wiadomo, jak trudno nagrywa się big bandy.
Twórczość Bley, kojarząca się najczęściej z pastelowymi i melancholijnymi klimatami, tu nabrała wyraźnych rumieńców. Raczej szybkie tempa, żywe aranżacje i soliści obdarzeni wprost wulkaniczną energią (co celnie kwitowali słuchacze owacjami), sprawiają wrażenie, że odkrywamy jakby drugą stronę osobowości Bley.
Na otwarcie żywy blues Greasy Gravy, stanowiący przykład fenomenalnego połączenia tradycji i nowoczesności. Skoczny Awful Coffee Bley wyraziła pikantnym językiem abstrakcji spod znaku Theloniousa Monka. Rozbudowana kompozycja tytułowa to wprost majstersztyk o płynnie falujących nastrojach, ze zwrotami akcji i ciągiem zręcznych solówek. Someone to Watch posiada tak gorącą atmosferę, jaką serwowały orkiestry pod wodzą Dizz`ego Gillespiego. Pewne wyciszenie następuje dopiero w finałowym "I Hadn`t Anyone Till You".
Cezary Gumiński
WATT/UNIVERSAL MUSIC