Kolejny tomik z serii muzyki filmowej powstał trochę jako dzieło przypadku. Przypadku, który wydał nadzwyczaj atrakcyjne owoce. Animowany obraz "The Rain Horse" opowiada, na przykładzie wzruszającej historii niedołężnego ze starości konia, jak przebyte życie przeistacza się w nowe. Film ma kilkanaście minut, natomiast kompakt zawiera muzyki trzy razy tyle.
Zorn, jako kompozytor w pierwotnym zamierzeniu chciał powierzyć wykonanie napisanych przez siebie utworów duetowi: Mark Feldman (skrzypce) ? Sylvie Courvoiser (fortepian). Ponieważ ci muzycy byli zajęci, rozważał inny duet: Kenny Wollesen (wibrafon) i Steve Gorn (flet). W ostatniej jednak chwili wybór padł na Erika Friedlandera (wiolonczela), Grega Cohena (kontrabas) i Roba Burgera (fortepian).
Burger jest doskonałym akordeonistą i niechętnie zasiada do fortepianu. Tymczasem słuchając płyty, ma się wrażenie, jakby klawiatura fortepianu wprost czekała na palce Burgera, który bez wirtuozerii, ale z niebywałym wyczuciem, uzupełnia i podkreśla linie melodyczne prowadzone przez wiolonczelę i kontrabas, czasem też swobodnie improwizuje. Muzyka na kompakcie przypomina romantyczne opowieści Masada String Trio.
Większy nacisk Zorn położył na urokliwe melodie i właściwie zaniechał posługiwania się abstrakcją. Celebracja piękna przypomina nieco atmosferę towarzyszącą produkcjom tria Torda Gustavsena czy Andersa Widmarka. Posłuchanie refleksyjnej ścieżki dźwiękowej w zestawieniu z opisem treści i obrazkami z filmu z pewnością pobudzi naszą wyobraźnię.
Cezary Gumiński
TZADIK/MULTIKULTI