Niedoceniany w swoim kraju amerykański pianista Marc Copland wydaje płyty w europejskich oficynach, ale dopiero monachijska Pirouet nadąża za jego płodnością. Tylko w 2009 r. wydała trzy albumy, w tym solowy "Alone". A jeśli Copland samotnie wchodzi do studia, będzie wydarzenie. Tak jak pięć lat temu, kiedy nagrał"Time Within Time".
Teraz Marc Copland sięgnął po kilka zapomnianych już kompozycji Joni Mitchell z jej albumów z przełomu lat 60. i 70. Mitchell niezmiennie inspiruje jazzmanów, ale przecież 40 lat temu była początkującą folkową artystką i pisała proste melodie. Marc Copland należy do pianistów, którzy głęboko wchodzą w kompozycję i potrafią wydobyć z niej niuanse, jakich nie przeczuwaliśmy. Tak stało się z "Rainy Night House" powoli odsłaniającą swoje głębsze przesłanie, dla każdego pewnie inne. Nawet prosta melodia"Hi Li Hi Lo" Bronisława Kapera pozwoli nam się rozmarzyć. Bo w pianistyce Coplanda wystarczy się zasłuchać, żeby odkryć w sobie głębokie pokłady wrażliwości i nieskończonej wyobraźni. Ale trzeba być z tą muzyką sam na sam.
Marek Dusza
PIROUET/GIGI