Młodszy o 11 lat od Franka Sinatry amerykański wokalista Tony Bennett reprezentuje ten sam styl śpiewania. Karierę zaczął w czasie II wojny światowej, a szersze uznanie zyskał w połowie lat 50. Jego album z orkiestrą Counta Basiego należy do klasyki gatunku.
Od tamtego czasu Tony Bennet z powodzeniem śpiewa zarówno w jazzowym, jak i w popowym stylu. W latach 1978-85 zrobił sobie przerwę i poświęcił malarstwu, ale wcześniej nagrał kilka znakomitych albumów. Kompilacja "As Time Goes By", w podtytule "Great American Songbook Classics", zawiera nagrania z lat 1973–77.
Określenie "Amerykański śpiewnik" jest bardzo szerokie. Właściwie każdy styl ma swój kanon, do którego chętnie sięgają wokaliści. Tu zebrano interpretacje standardów, zaliczających się do ścisłej "klasyki" amerykańskich piosenek. "Blue Moon" Rodgersa i Harta Tony Bennett śpiewa w charakterystycznym, swobodnym stylu, jaki lubię najbardziej.
Prezentuje tu wybitne walory swego aksamitnego głosu, a kontrastująca z nim stłumiona trąbka podkreśla jazzowy styl Bennetta. Dwa znakomite albumy nagrał w duecie z Billem Evansem. Z nich pochodzą tematy "May Be September", "Day of Wine and Roses" i "Some Other Time". To idealny przykład współpracy wokalisty z improwizującym pianistą. Genialne wykonanie wiązanki piosenek Cole Portera jest ozdobą albumu.
Grzegorz Dusza
CONCORD / UNIVERSAL