Nazwisko lidera i tytuł albumu zwiastowały ucztę dla audiofila i jazzowego konesera w jednej osobie. Nie zawiodłem się.
Ciepłe brzmienie saksofonu Scotta Hamiltona przywodzi mi na myśl to, które na płytach zostawili Lester Young, Coleman Hawkins i Ben Webster. Z każdego z tych mistrzów Hamilton coś zaczerpnął, choć uważam, że nie ma w jego grze nic z naśladownictwa czy chęci kopiowania.
Scott Hamilton po prostu jest facetem w starym stylu, który potrafi się wzruszyć i wycisnąć łezkę z oka co bardziej wrażliwych słuchaczek. A jeśli ma równie dystyngowanych kompanów, co Włosi - pianista Paolo Birro, kontrabasista Aldo Zunino i perkusista Alfred Kramer (urodzony w Szwajcarii) - to otrzymujemy godzinę relaksu w wielkim stylu.
Muzycy spotkali się w podziemiach Palazzo di Scotto di Semifonte w Toskanii, stanęli przed lampowymi mikrofonami Neumanna wyprodukowanymi w latach 1947 i 1949, a wykonane z miłości do jazzu standardy popłynęły do magnetofonów szpulowych Nagry.
Za konsoletą zasiadł mój rówieśnik Giulio Cesare Ricci, zwolennik nagrań w naturalnych wnętrzach i mistrz audiofilskiego brzmienia. Zawsze jego marzeniem było nagrywać ciszę i wyłaniający się z niej oddech życia, tchnienie wielkiej sztuki nasyconej uczuciami. I to na "Ballads For Audiophiles" słychać!
Marek Dusza
FONE JAZZ