Na ostatnich WSJD nagłe strumienie ostrych wejść kornetu przedzierały się skutecznie przez istną nawałnicę dźwięków, generowaną przez bezkompromisowy kwintet Jamesa B. Lewisa.
W zdumienie wprawiało, że autorką tych celnych wtrętów i zadziornych popisów solowych była niewysoka postać Jaimie Branch, która ma za sobą ukończone konserwatoria i posiada nie tylko imponującą sprawność trębacza, ale też wysoko rozwinięty zmysł kompozytorski.
Choć od ponad dekady jest ona bardzo aktywnym muzykiem na scenie amerykańskiej, w jej dorobku autorskim "Fly or Die II" to dopiero drugi album, a de facto druga część tytułu sprzed trzech lat. Niniejszy kompakt ukazuje nam Branch jako lidera kwartetu multiinstumentalistów, do którego dołączyło kilku gości.
Choć Jaimie Branch jest biała, to muzyka przez nią wykreowana jest nadzwyczaj "czarna", co zwiastuje nam już rasowy blues "Prayer for amerikkka" z rytualnym chórem i ostrymi tekstami, niczym żarliwe manifesty słowno-muzyczne Archie Sheppa z lat 60.
W kolejnych kompozycjach zespół wchodzi odważnie w konwencję free jazzową, by potem zaproponować całkiem taneczne układy latynoskie z prześmiewczymi wtrętami, niczym Lester Bowie, choć nigdy cytowane dosłownie. Fantazja!
Cezary Gumiński
International Anthem