Nastrój 9. studyjnego albumu Norah Jones, laureatki dziewięciu nagród Grammy, jak zawsze wynika ze stanu jej ducha. Od momentu odkrycia ciepłego, zjawiskowego głosu i prostych, trafiających prosto do serca piosenek, jakie nagrała na bestsellerowy album "Come Away with Me" (2002), śledzę jej karierę podziwiając, jak potrafi się dostosować do mody i być ciągle na topie.
Jej załamanie wieku średniego, czego dowodem są piosenki na płycie o dosadnym tytule "Pick Me Up Off the Floor" (2020), przejęło mnie niepomiernie. Wydana rok później płyta o świątecznej tematyce "I Dream of Christmas" sprawiła, że marzyłem, by znalazła swoją gwiazdkę na niebie.
O powrocie do wielkiej formy na "Visions" pięknie napisał szef Blue Note Records – Don Was: "… przetrwała burzę i wyłoniła się z niej z oświeconą perspektywą. Śpiewa o tym, że nie śpi, chce tańczyć, wreszcie czuje się wolna, jest na dobrej drodze do naprawienia wszystkiego i akceptacji tego, co przynosi życie. Widzi światełko w tunelu, który pochłonął ją cztery lata wcześniej i oferuje wskazówki, pocieszenie i radość tym, którzy mogą znaleźć się na podobnym rozdrożu".
Tak, "Visions" to album dla każdego z nas, choć wymaga wsłuchania się w muzykę i słowa. Doskonałą robotę producenta dbającego o atrakcyjne aranżacje i brzmienie wykonał Leon Michels.
Marek Dusza
Blue Note/Universal