Pamiętacie jeszcze program Idol i jego pierwszą polską zwyciężczynię? Tak, patrząc na okładkę płyty "Vintage" można jej nie poznać. Alicja Janosz po niezbyt udanym debiucie zaginęła na dobre dziewięć lat i oto nadszedł czas jej powrotu.
I może uwolnienie się spod etykietki komercyjnego programu zajęło Alicji nieco dłużej niż Monice Brodce, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mała, zawsze uśmiechnięta dziewczynka przeszła totalną metamorfozę w stylu retro. Producenci pracujący z Alą chcieli chyba wykreować na naszym poletku własną Amy, Duffy czy Adele. Czy im się udało?
I tak, i nie. Płyta "Vintage" utrzymana w klimatach jazz, soul, rhythm’n’blues zdecydowanie nie porywa jak kultowe przeboje koleżanek z Wielkiej Brytanii. Jest za to bardzo "elegancko" i w przyjemny sposób "bujająco". Słuchając "Vintage" czujemy się trochę jak na jam session w modnej i przytulnej kawiarence. Teksty napisane przez Alę nie są czymś specjalnie odkrywczym, ale w większości piosenek wykorzystano mowę Szekspira, więc nie zwraca się na to większej uwagi. Szkoda, że od początku Ala nie wybrała sobie lepszej drogi, bo "Vintage" mógłby być teraz o wiele lepszą płytą. Ale i tak jest nieźle.
M. KubickiFONOGRAFIKA