Po blisko trzech dekadach mamy do czynienia z renesansem popularności tamtej muzyki. Na scenę triumfalnie powróciła grupa Oasis z pogodzonymi braćmi Gallagherami, doskonałe albumy wydały Pulp i Suede.
To właśnie Suede jest uważany za protoplastów stylu, a ich debiut z 1993 roku do dziś zachwyca. Nie zawodzi także ich premierowe wydawnictwo z idealnie opisującym jego zawartość tytułem "Antidepressants".
Choć to już dziesiąty album grupy, to nie czuć tu kompletnie wypalenia. Dobiegający sześćdziesiątki lider Brett Anderson wciąż ma w głosie żar wrażliwego dwudziestolatka. Muzyka ma odpowiednią dynamikę i czerpie z całej skarbnicy brytyjskiego rocka.
Od Beatlesów, Davida Bowiego i The Smiths, które zawsze były obecne w ich twórczości, po nowe elementy, jak postpunkowe gitary i gotycki mrok spod znaku Killing Joke i Bauhaus. Nie zabrakło także dużej dozy teatralności i dramatyzmu w głosie Andersona. "Antidepressants" to doskonale zagrana, klimatyczna, płyta weteranów, którzy mogą zaimponować kolejnym pokoleniom słuchaczy.
BMG