"Fluorescence" - to przejażdżka. Przejażdżka pełna światła, energii i płynności, tradycyjnie nieprzeznaczona dla masowego odbiorcy. Za to spodoba się na pewno lojalnym fanom Asobi Seksu a także miłośnikom nowoczesnego, eksperymentalnego popu.
U wszystkich innych wywoła głównie zmieszanie. Gdy rozpatruje się album jako całość, można szybko stwierdzić, że jest to dzieło bardzo filmowe, w pewnym sensie dramatyczne. Zdecydowanie najlepiej słucha się go od początku do końca - bez przerwy - choć wiele osób nie zdecyduje się na to, ze względu na bardzo duży kontrast między szczególnie dobrymi i kompletnie niedopracowanymi kawałkami. Za często ma się także wrażenie, że grupa chce wrócić do czasów sukcesu płyty "Citrus", importując elementy shoegaze'owe do nowego materiału, o dobitnie podkreślają utwory ze zwiększoną dawką mroku i zmysłowości. Sentymenty jednak można było odłożyć na bok i spokojnie iść do przodu, gdyż taka niekonsekwencja psuje nieco wizerunek całości
M. Kubicki
Polyvinyl