Z grona tegorocznych debiutantów prawdziwą rewelacją okazał się ten, na którego nikt wcześniej nie stawiał. Choć w przypadku Bo Sarisa trudno jednoznacznie mówić, że to debiutant.
Bo Saris pochodzi z Haarlemu, lecz nie tego nowojorskiego, ale z miasta w Holandii. W rodzimym kraju nagrywał nawet jakieś płyty, jednak dopiero po przeprowadzce do Londynu jego kariera nabrała rozpędu. Choć to biały chłopak, to jego żywiołem stał się soul. Nie ten współczesny, ale w starym vintage`owym stylu. Inspirują go pokryte warstwą patyny nagrania Otisa Reddinga, Marvina Gaya, Ala Greena i Steviego Wondera.
Taki soul smakuje najlepiej, zwłaszcza że Bo Saris okazuje się pojętnym uczniem swoich mistrzów. Na płycie praktycznie odtworzył brzmienie ze starych płyt. Jego falsetowy wokal doskonale sprawdza się zarówno w żywym, tanecznym repertuarze, jak i w spokojnych numerach. Piosenka "She`s On Fire" już zawojowała listy przebojów, a równie udanych nagrań jest na tej płycie jeszcze kilka.
Grzegorz Dusza
DECCA/UNIVERSAL