Lider grupy The Shins, James Mercer, oraz słynny producent muzyki elektronicznej, Danger Mouse, połączyli swoje siły w nowym projekcie, który podobno ma przetrwać lata. Broken Bells ma faktycznie na to zadatki, ale czy po niedostatkch debiutu ktoś będzie czekał na dalszy ciąg?
Nie zaczynajmy jednak tak gorzko. Sprawdzone już m.in. przez Vampire Weekend połączenie indie rocka i muzyki elektronicznej wypada tu przecież całkiem nieźle. Gitarowe akordy i delikatnie wplecione elementy fortepianowe tworzą dobre tło, które może przypominać starsze dokonania Muse. Początek płyty - zdecydowanie na plus, ale później piosenki zaczynają męczyć. Choć nie zlewają się ze sobą, a produkcja - jak przystało na Mouse'a - jest najwyższej klasy, to końcówka robi się strasznie nudna. "Broken Bells" jest solidną, pierwszą płytą duetu, na której kilka singlowych propozycji może być hitami 2010 roku, jednakże cała reszta - to typowe wypełniacze popowych krążków, a nie przystoi to artystom tego pokroju.
M. Kubicki
COLUMBIA