Funkcjonujący na popowej scenie od 1980 r. kanadyjski bard mimo upływających lat wciąż wygląda młodzieńczo. Wytarte dżinsy, znoszony podkoszulek, czasem marynarka i przewieszona przez ramię gitara - to obowiązkowe atrybuty jego image'u.
Nie zmienia się także muzyka, którą tworzy. Jego przebojowe piosenki lokują się gdzieś na pograniczu popu i rocka spod znaku The Rolling Stones, Aerosmith czy Bruce'a Springsteena.
Główną siłą Adamsa jest jednak zachrypnięty, ekspresyjny wokal wręcz zniewalający kobiety. Kanadyjczyk na jedenastym w dorobku albumie równie dobrze wypada w chwytliwych, rockowych kompozycjach, jak i w romantycznych balladach z akustyczną gitarą i smyczkami. Płyta praktycznie bez słabych punktów, potwierdzająca klasę artysty.
Grzegorz Dusza
POLYDOR / UNIVERSAL