Moim zdaniem wszystkie dotychczasowe krążki gdańskiej formacji Dick4Dick były w jakiś sposób przegięte. Ociekające testosteronem teksty, cycki (Państwo wybaczą kolokwializm) na okładkach, wszechobecny penis, wymyślne outfity, brak zbalansowania pomiędzy syntetycznym brzmieniem, a używaniem gitar...
Owszem, z tego zabawowego tygla nasza rodzima załoga wyłowiła mnóstwo dobrych piosenek i zupełnie niezłych albumów, ale wszystkie one były raczej pożywką dla maniaków niż muzyką dla słuchacza - nazwijmy go - spokojniejszego.
Trochę czasu zajęło jednak zespołowi znalezienie złotego środka w swojej muzyce. Odkryjecie go na płycie "5".
"5" nadal jest humorystyczne, ale podane subtelniej, z większym smakiem i to zarówno tekstowym, jak i muzycznym. Po pierwsze: wszystkie liryki napisane są sprawną polszczyzną, niejednokrotnie błyskotliwe przesączaną przez myślowe sito kolegów: Wołowskiego, Ziętka, Skroka i Hryniewickiego. Posłuchajcie np. świetnego singla "Uśmiechnięty pies" (to skądinąd, moim zdaniem, najlepsza piosenka promująca Dick4Dick), który genialnie wręcz obrazuje współczesne przywiązanie człowieka do internetu. Ekstraklasa humoru i słowa!
Dźwiękowa strona "5" także cieszyć - mnóstwo tu elektronicznych dźwięków ("Smiaszny papierosek", "Szeroka panorama"), jest konkretny rockowy cios ("Jak żyć"), ale w większości numerów przeważa umiejętne łączenie tych dwóch ścieżek. Ot, choćby "Rosołek" - w wersji Dick4Dick jest to zupa posłodzona brzmieniem kiczowatych (w tym wypadku to komplement) klawiszy, ale i posiadająca mięsistą, gitarową wkładkę.
Krótko mówiąc, Dick4Dick dojrzeli, ale też i nie spoważnieli. Prezentują się z pozycji już całkiem dorosłych facetów, ale którym wiek i doświadczenie nie wytrąciły z głowy olbrzymich pokładów kreatywności i humoru.
Jurek Gibadło
Mystic