O parę rozmiarów za duży sweter w paski na okładce nowej płyty Kate Tunstall jest tytułowym "Tygrysim strojem", który broni ją przed światem. To idealny kamuflaż przed wszystkimi obserwatorami sceny pop i droga ucieczki przed presją tych, którzy chcieliby z niej zrobić kolejną pożywkę dla brukowców.
Kate idzie całkiem nieźle, bo z trzema albumami na koncie, artystka zdaje się wychodzić z tej walki bez skazy jako zwyczajna kobieta, którą każdy zdrowo myślący facet zaprosiłby na kawę. Tym razem jest popowo, ale z lekko tanecznym zacięciem, czemu dopomógł producent Jim Abbiss. Jednocześnie, choć "Uummannaq Song" brzmi klubowo, a "Difficulty" jest w rave'owym stylu, na "Tiger Suit" nie brakuje utworów rockowych. "Push That Knot Away" osadzone w bluesowym klimacie czy po prostu klasyczne "Come On, Get In" to utwory, których trudno nie lubić.
Większość piosenek to przede wszystkim niczym nieskrępowana zabawa, bez niepotrzebnego puszenia się i "gwiazdorzenia", charakterystycznego dla wielu wykonawców tego gatunku. Uważajcie jednak, gdy już z odwagą podejdziecie do klatki - "tygrys" w najmniej oczekiwanym momencie pokaże Wam pazurek
M. Kubicki
EMI