Na ostatnim koncercie Maleńczuka i Psychodancing bawiłem się naprawdę świetnie. Bujałem się przyjemnie tak do coverów szlagierów sprzed lat, jak i autorskich piosenek artysty. Interesująca formuła po raz drugi została wykorzystana również na płycie. Niestety, tutaj nie sprawdza się tak dobrze jak w wykonaniu "na żywo".
Oczywiście jest to kolejny dowód na wszechstronność muzyka, ale o jeden za dużo w tej dowcipnej stylistyce. Na koncertach wszyscy byli zadowoleni, zupełnie jak na suto zakrapianej imprezce, na której co i rusz jeden z gości zmienia płytę. Jest i pop i folk, rock i disco, a także 10-minutowy medley, który jeszcze bardziej komplikuje sprawę gatunkowej klasyfikacji "Psychodancingu". Zdecydowanie za dużo tu...wszystkiego, a na co dzień nie sięga się po tak przesadne albumy, zwłaszcza gdy już się posiada jeden podobnie wpływający na wytrzymałość słuchacza. Coś dla osób, które nie wiedzą, jaki z Maleńczuka zgrywus i szyderca, i nie udało im się dotychczas przekonać o jego kabaretowym charakterze.
M. Kubicki
Warner Bros