Nie wiedzieć czemu uroczą norweską wokalistkę Rebekkę Bakken zalicza się do jazzowej kategorii. Właśnie wystąpiła u nas z serią koncertów w cyklu "Jazz raz po raz" promując nowy album "Morning Hours".
Szczęśliwie na żywo robi lepsze wrażenie niż na płycie, co nieco podniosło ogólną ocenę tego albumu. Mimo że został nagrany w NY, LA i Oslo i wyprodukował go słynny Craig Street (Cassandra Wilson, Norah Jones), to efekt nie jest porywający.
Atrakcyjny temat piosenek dotyczy porannych godzin, których specyficznego nastroju doświadczają tylko ci, którzy wstają odpowiednio wcześnie. O tym śpiewa Rebekka, a że ma charakter marzycielki, podchodzi do życia z dystansem, są to filozoficzne przemyślenia. Towarzyszą jej wytrawni muzycy, wśród nich gitarzysta Marc Robot, ale jazzu nie znajdziemy tu nawet na lekarstwo. Brzmienie zanadto przypomina wczesne nagrania Norah Jones, a monotonny styl śpiewania Rebeka Bakken i jej matowy głos powodują, że płyta nie ma mocnych momentów, które przyciągnęłyby uwagę słuchaczy. To tylko zestaw przyjemnych ballad.
Marek Dusza
EMARCY/UNIVERSAL MUSIC