Wszystkie dotychczasowe albumy Seala produkował Trevor Horn (Yes, Frankie Goes To Hollywood).
Uznany mistrz konsolety potrafił doskonały głos czarnoskórego
wokalisty oprawić niczym diament w wysmakowaną muzykę z pogranicza popu, soulu i rocka.
Nowy album Seal zrealizował już z innym producentem
i efekt jest mizerny. Ubrany w modne, dyskotekowe
rytmy głos wokalisty zatracił dawną magię. Album
bardziej kojarzy się z ostatnimi produkcjami Madonny
niż jego dawnym, wysublimowanym stylem.
Dominują toporne rytmy rodem z dyskoteki i mało
wyszukana elektronika.
Pozostaje mieć nadzieję, że to
tylko niezbyt udany epizod w karierze wokalisty i następny
album znów powstanie pod skrzydłami Trevora Horna.
Grzegorz Dusza
WARNER MUSIC